Nowe normy emisji spalin w Chinach
Bardzo często mówi się w naszym kraju o tym, że w Europie obowiązują bardzo rygorystyczne normy emisji spalin. Okazuje się jednak, że nie jest to rzecz typowo europejska. Z takimi ograniczeniami spotkamy się oczywiście na praktycznie każdym rynku motoryzacyjnym. Mowa tu na przykład o Chinach, w których planuje się wprowadzenie nowych norm i trzeba przyznać, że są one naprawdę rygorystyczne.
China 6b - nowy standard emisji spalin w Państwie Środka
1 lipca 2023 roku na terenie Chin ma zacząć obowiązywać nowy standard emisji spalin, który otrzymał nazwę China 6b. Zastąpi on aktualną normę China 6a i jest to naprawdę drastyczna zmiana, gdyż pod pewnymi względami Chiny zdecydowały się na wprowadzenie bardziej surowych ograniczeń niż Unia Europejska, która pod tym względem przez lata była liderem.
Obniżeniu uległy dopuszczalne normy emisji praktycznie wszystkich związków. Najostrzej wyglądają ograniczenia dotyczące emisji tlenków azotu. Ustalono je na poziomie 35, 45 lub 50 mg/km w zależności od rodzaju pojazdu. Niektóre auta będą musiały więc emitować ich prawie 2 razy mniej niż nowe samochody w Europie od roku 2025, gdy w życie wejdzie norma Euro 6 ograniczająca emisję NOx do 60 mg/km.
Spore zmiany dotyczą też cząstek stałych, których emisja została ograniczona o około 33%. Wcześniej nowe samochody mogły emitować 4,5 mg/km, od 1 lipca 2023 roku wszystkie auta w salonach będą zmuszone do spełniania normy ustalonej na poziomie 3 mg/km. Znacząco obniżono też emisję tlenku węgla. Najnowsze przepisy mówią, że dopuszczalna emisja będzie wynosić od 500 do 740 mg/km w zależności od typu pojazdu. O około 50 procent obniżono z kolei dopuszczalną emisję węglowodorów.
Chińscy producenci obawiają się o przyszłość rynku
Tak rygorystyczne zmiany w przepisach spotkały się już z reakcją ze strony CADCC, czyli Chińskiej Izby Dealerów Samochodowych. Działający w Chinach sprzedawcy bardzo obawiają się o skutki wprowadzenia tych zmian już od 1 lipca 2023 roku. Na parkingach salonów znaleźć można bowiem setki tysięcy aut, które tych norm po prostu nie spełniają, a sprzedanie ich w tak krótkim czasie jest wręcz niewykonalne. Do tego producenci wciąż tworzą nowe samochody, które nie są dostosowane do najnowszych norm.
Na ten moment proponowanym rozwiązaniem jest przesunięcie momentu wprowadzenia norm przynajmniej do 1 stycznia 2024 roku. W ten sposób producenci samochodów osobowych będą mieli czas na zakończenie produkcji pojazdów, które nie spełniają najnowszych norm, a dealerzy na sprzedanie istniejących już samochodów, dzięki czemu unikną ogromnych strat.
Cały świat walczy z emisją spalin przez samochody osobowe
Przykład Chin, które w ostatnich latach stały się jednym z najważniejszych obok Europy i Ameryki Północnej rynków motoryzacyjnych, doskonale pokazuje, że na rygorystyczne ograniczanie emisji decyduje się cały świat. Z podobnymi ograniczeniami już muszą się zmierzyć producenci w Europie oraz marki spoza niej, które chcą dalej konkurować na Starym Kontynencie. Podobne normy są tak właściwie wprowadzane na całym świecie. Nawet jeśli nie są aż tak rygorystyczne jak w Europie, czy też w Chinach, to zmierzają w jednym kierunku.
Celem jest sprawienie, by wszystkie nowe samochody od 2035 do 2040 roku były elektryczne, co oficjalnie planowane jest już oczywiście w Europie, ale też na przykład w Japonii. Wszystkich producentów nowych samochodów czekają więc bardzo pracowite czasy. Większość z nich, by dalej działać, musi po prostu przestawić się na samochody elektryczne. Bardzo prawdopodobne jest bowiem, że auta spalinowe pozostaną jedynie na rozwijających się rynkach, na których popyt nie jest nawet bliski temu, spotykanemu w Europie, czy w USA. Oczywiście szansą pozostają też samochody spalinowe, które będą działać na e-paliwa. Jest to pewna nadzieja dla bardziej konserwatywnych producentów aut, którzy chcą pozostać przy oferowaniu spalinówek. To jednak będzie wymagało również ogromnych nakładów finansowych, a także godzin pracy nad opracowaniem silników i zwiększeniem dostępności e-paliw.