chiński van

Chińczycy zaleją Europę małymi furgonetkami elektrycznymi

Ostatni okres w europejskiej motoryzacji upływa nam pod znakiem elektryfikacji samochodów. Producenci skupiają się przy tym przede wszystkim na samochodach osobowych, które odpowiadają za znaczną większość ich sprzedaży. Wedle ekspertów z tego powodu europejskie firmy zapomniały jednak o również dość istotnym segmencie. Mowa tu o dostawczakach. Bardzo możliwe, że powstała przez to nisza zostanie wypełniona przez chińskie firmy, które mogą wręcz zalać Europę swoimi furgonetkami elektrycznymi.

Sytuacja europejskich producentów na rynku elektrycznych dostawczaków

Trzeba przyznać, że wiele europejskich koncernów nieco przespało elektryczną rewolucję. Wpierw w hybrydach wyprzedzili je Japończycy, a w autach elektrycznych prym szybko zaczęła wieść amerykańska Tesla, do której niedługo później dołączyły chińskie marki. Oczywiście niektórzy producenci, tacy jak Volkswagen szybko nadrobili straty i zaczęli ostro rywalizować z zagraniczną konkurencją. Eksperci zauważyli jednak w tym wszystkim jeden, spory problem.

 

Wiele firm z Europy tak bardzo skupiło się na rywalizowaniu z Teslą na polu elektrycznych samochodów osobowych, że w segmencie bezemisyjnych aut dostawczych powstała spora luka. Nie oznacza to nawet, że Europejczycy takich pojazdów nie produkują. W gamach Mercedesa, Volkswagena, Renault, czy Peugeota można znaleźć elektryczne samochody dostawcze. Problemem jest jednak ich wolna produkcja. Czas oczekiwania potrafi być naprawdę długi. Przez to na popularności zyskują marki chińskie.

Chińskie dostawczaki przejmą Europę?

Świetnym przykładem europejskich problemów ze sprawną produkcją elektrycznych aut dostawczych może być firma Maxus. Jest to chiński producent istniejący zaledwie od 2011 roku, który należy do chińskiego koncernu SAIC Motor. Od 2014 roku firma produkująca przede wszystkim SUVy, ale też elektryczne dostawczaki i pick-upy działa w Europie, a w ostatnich latach osiąga naprawdę dobre wyniki. Udało się jej nawiązać między innymi bliską współpracę z firmą Packfleet.

 

Packfleet to brytyjski kurierski stand-up, który działa m.in. w Londynie, gdzie wykorzystuje jedynie elektryczne dostawczaki. Zdecydowana większość floty to właśnie pojazdy chińskiego Maxusa. Z czego to wynika? Historię, która sprawiła, że firma Packfleet wybrała Maxusy przytoczył Tristan Thomas, prezes startupu. - Kiedy w końcu 2021 r., chcieliśmy zamówić pierwsze e-furgonetki, dealerzy śmiali się z nas, bo większość tradycyjnych marek dostarczała je dopiero po 12 miesiącach od zamówienia — powiedział Thomas.

 

Historia Packfleet i Maxusa to więc świetny przykład tego, jak chińskie marki mogą przejąć całkiem sporą niszę na europejskich rynkach. W Europie regularnie zwiększa się ilość stref czystego transportu, do których mogą wjechać tylko elektryki. Do tego w przypadku przedsiębiorstw operujących na terenie miast są one bardzo opłacalne i potrafią ograniczyć miesięczne koszty utrzymania floty. Dlatego rynek e-furgonetek będzie bardzo ważny w najbliższych latach.

Europejscy producenci nie składają broni

Pomimo tego, że marki z Europy zaliczyły pewien falstart na rynku e-furgonetek, nie porzucają zupełnie tego rynku. Renault obecnie oferuje dokładnie taki sam czas oczekiwania w wypadku elektrycznych oraz spalinowych dostawczaków. Iveco z kolei planuje produkcję nawet kilku tysięcy zelektryfikowanych egzemplarzy modelu Daily. Opóźnienia włoskiej marki miały wynikać przede wszystkim z braków na rynku komponentów. Do tego sporym problemem okazały się bardzo wysokie koszty surowców potrzebnych do produkcji elektrycznych aut dostawczych.

 

Do błędu przyznał się też amerykański Ford, który jednak z racji na swoją historię jest niemalże marką europejską. Firma przyznała, że nie doceniła popytu na rynku elektrycznych dostawczaków. Z tego powodu stara się teraz nadrobić zaległości. Dlatego najbliższe lata na tym rynku mogą być naprawdę ciekawe. Chińczycy z pewnością nie zwolnią swojej ekspansji na europejskich rynkach. Z kolei rodzimi producenci będą starali się nadrobić zaległości i powalczyć o swoich klientów.