samochody

Niektóre państwa UE przeciw Euro 7

Od 2025 roku w życie ma wejść kolejna już norma należąca do Europejskiego Standardu Emisji Spalin. Tym razem będzie to regulacja Euro 7. Wiele państw należących do Unii Europejskiej sprzeciwia się jednak nowej normie i liczy na to, że nie zostanie ona wprowadzona.

Euro 7 - co zmieni ta norma?

Euro 7 to kolejna norma z serii regulacji Europejskiego Standardu Emisji Spalin, który po raz pierwszy zaczął obowiązywać w 1992 roku. W 2025 roku ma zastąpić obecnie działającą normę Euro 6, a tak w zasadzie jej modyfikacje. Przez ostatnie lata Unia Europejska wprowadziła kilka wariantów tych regulacji.

 

Celem norm Euro 7, które w życie mają wejść w połowie 2025 roku, jest obniżenie emisji tlenków azotu, a także tlenków węgla, a także pyłów PM. Jednocześnie większą uwagą mają zostać objęte hamulce oraz opony. Te elementy w trakcie jazdy odpowiadają za część emisji szkodliwych związków, a w szczególności pyłów PM.

Państwa UE nie zgadzają się na Euro 7

Na wprowadzenie normy Euro 7 nie zgadza się jednak kilka państw należących do Unii Europejskiej. Przeciwko nowym regulacjom otwarcie wystąpiły takie państwa jak Włochy, Francja, Polska, Czechy, Rumunia, Bułgaria, Słowacja, czy Węgry. Aż ośmiu członków UE uważa, że wprowadzenie tych regulacji to pomysł, którego realizacja wydaje się wręcz nierealna. Z czego to wynika?

 

Przede wszystkim problematyczne w kontekście wprowadzenia norm Euro 7 jest to, że producenci zostaną zmuszeni do inwestycji w bardziej rozbudowane układy redukcji emisji spalin. To samo w sobie sprawi, że produkcja każdego auta będzie droższa średnio o 2 tysiące euro. Ceny nowych samochodów osobowych mogą więc być znacznie wyższe, gdy do salonów trafią auta wyprodukowane po wprowadzeniu norm Euro 7.

 

Takie inwestycje w dalszą redukcję emisji spalin z obecnych silników, w których i tak jest ona na niskim poziomie, dodatkowo kłócą się z innym celem Unii Europejskiej. Zakłada ona, że od 2035 roku w salonach będą sprzedawane przede wszystkim nowe samochody elektryczne. Jak łatwo się domyślić, producenci w tym momencie są daleko od bycia gotowymi na tak poważne zmiany. Elektryfikacja gam modelowych i zwiększenie produkcji aut elektrycznych to kolejna inwestycja, która pochłonie wiele miliardów euro. W związku z tym każdy europejski koncern bądź azjatycki, czy też amerykański działający w Europie, wolałyby się obecnie skupić na rozwoju samochodów elektrycznych. Na tym polu jest jeszcze wiele do zrobienia, zanim Europejczycy na dobre przesiądą się na elektryki.

 

Słowa sprzeciwu publicznie wyrazili przedstawiciele ośmiu wyżej wymienionych państw. O tym, czemu normy Euro 7 są niemożliwe do wprowadzenia, mówił między innymi Matteo Salvini, czyli włoski minister transportu. Na ten temat wypowiadał się również polski minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Kolejna osoba, która wygłosiła nieprzychylne słowa dotyczące norm emisji Euro 7 to Bruno Le Maire, francuski minister finansów. — Przepisy wprowadzające normę Euro 7, które mają wejść w życie w 2025 roku dla ostatniej generacji silników spalinowych, będą ciążyć branży, która już walczy o przejście na samochody elektryczne. Być może lepiej byłoby, gdybyśmy zapomnieli o normie Euro 7, która będzie kosztować naszych producentów samochodów niepotrzebne inwestycje — powiedział Bruno Le Maire.

Czy Unia Europejska ugnie się pod naciskiem państw członkowskich?

Osiem państw, z czego trzy należące do jednych z największych jasno wyraziły swój sprzeciw. Jak to wpłynie na reakcję Unii Europejskiej? Na ten moment możemy oczywiście tylko przewidywać to, jak zakończy się cała sytuacja wokół norm emisji spalin Euro 7. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że Unia Europejska uzna sprzeciw swoich członków i zmodyfikuje nowe przepisy tak, by dojść do porozumienia.

 

Francja, Włochy i Polska to jedne z najważniejszych państw w całej Unii Europejskiej i mimo braku otwartego poparcia ze strony Niemiec, głos sprzeciwu wewnątrz UE jest na tyle silny, że trzeba się z nim liczyć. To, ile może dać otwarte wygłoszenie swoich wątpliwości, pokazał już przykład Niemiec. Nasz zachodni sąsiad wywalczył poluzowanie ograniczeń dotyczących sprzedaży aut spalinowych po 2035 roku. Dzięki nim w salonach będą mogły być też sprzedawane spalinówki napędzane paliwami syntetycznymi, w 100% neutralnymi dla klimatu