VW Golf

Kryzys półprzewodników ma nową nazwę. Produkcja Golfa staje

Co się stało

Volkswagen wstrzymuje produkcję Golfa w Wolfsburgu od 29 października. Decyzja zapadła nagle po przerwaniu dostaw kluczowych mikrochipów. W wewnętrznych komunikatach pojawia się też ostrzeżenie, że wstrzymania mogą się rozszerzyć na inne modele, a nawet kolejne zakłady. Źródłem problemu jest Nexperia i napięcia handlowe między USA a Chinami, które uderzyły w europejskie łańcuchy dostaw. 

Skąd ten kryzys

Nexperia to producent półprzewodników z siedzibą w Holandii, wcześniej należący do chińskiego właściciela. Jak opisuje autoGALERIA, firma została przejęta przez rząd holenderski pod presją Waszyngtonu. USA zarzucały transfer strategicznych technologii do Chin i dążyły do ograniczenia dostępu chińskich podmiotów do zaawansowanych komponentów. W odpowiedzi Pekin zablokował eksport elementów Nexperii, a równolegle wprowadzono licencje eksportowe dla chipów w firmach z udziałem państwowego kapitału. Efekt to gwałtowne przerwanie dostaw do europejskich producentów. 

Dlaczego nie da się tego łatwo obejść

W motoryzacji zmiana dostawcy mikrochipów nie polega na „podmianie kostki”. Każdy element musi przejść certyfikację, testy bezpieczeństwa, badania kompatybilności i homologację. To proces liczony w miesiącach, a czasem w kwartałach. Volkswagen nie ma krótkoterminowej alternatywy dla komponentów, które dziś dostarczała Nexperia. To dlatego zatrzymanie jednej linii szybko grozi efektem domina w całej fabryce. 

Które modele i fabryki są zagrożone

Na liście ryzyka, poza Golfem, jest Tiguan, Tayron oraz modele elektryczne. Firma rozważa rozszerzenie wstrzymań na Emden, Hanower i Zwickau. W podobnej sytuacji mogą znaleźć się też inne europejskie marki – od Volvo, przez Mercedesa, po BMW – bo mówimy o „dojrzałych” chipach używanych masowo w elektronice samochodowej. 

Co robi Volkswagen

Producent rozpoczął rozmowy z rządem o uruchomieniu Kurzarbeit. Ten mechanizm pozwala czasowo ograniczyć wymiar pracy przy utrzymaniu zatrudnienia. Sprawdził się już podczas pandemii i poprzedniego kryzysu chipowego w latach 2021–2022, więc naturalnie wraca jako plan awaryjny. 

Co to oznacza dla rynku i kierowców

To nie jest pojedyncza awaria u jednego dostawcy, tylko zator wynikający z geopolityki. Gdy polityczne decyzje wywołują blokadę w tak podstawowym elemencie, jak półprzewodniki, skutki pojawiają się natychmiast: dłuższe terminy, przestoje, a lokalnie możliwe podwyżki cen i ograniczona dostępność wybranych wersji wyposażenia. Tekst z autoGALERII jasno pokazuje też większy problem – brak europejskiej suwerenności w półprzewodnikach. Europa ma montownie aut i świetną inżynierię, ale wciąż zależy od komponentów z azjatyckich fabryk oraz od decyzji podejmowanych poza naszym kontynentem. 

Co dalej

Najbardziej prawdopodobny scenariusz krótkoterminowy to priorytetyzacja produkcji i „gaszenie pożarów” tam, gdzie braki najbardziej hamują linie. Równolegle producenci będą szukać zamienników, ale realny efekt zobaczymy dopiero po przejściu pełnych testów i uzyskaniu homologacji. Do tego czasu rynek musi liczyć się z nieprzewidywalnością dostaw. Dla klientów oznacza to, że konkretna konfiguracja może być chwilowo niedostępna albo wymagać dłuższego oczekiwania.