Brak półprzewodników - w wielu fabrykach staje produkcja samochodów
Globalny niedobór chipów uderza w producentów samochodów. Jak wiadomo samochody wykorzystują chipy półprzewodnikowe np. wyświetlaczy i systemów bezpieczeństwa. Globalny niedobór chipów półprzewodnikowych skłania producentów samochodów do ograniczania produkcji, ograniczania wyposażeni sprzedawanych samochodów przez co pojazdy dostępne dla nabywców trafiają z fabryk do dealerów w mniejszych ilościach.
Półprzewodniki stanowią podstawę zintegrowanych chipów i elementów elektroniki stosowanych w sprzęcie takim jak np. komputery, telefony komórkowe, sterowniki. Mają one kluczowe znaczenie dla sprzedaży samochodów, sterując praktycznie wszystkim od wyświetlaczy cyfrowych po np. systemy kontroli stabilności. Podobno niektórzy producenci wycofują reklamy modeli ze względu na spodziewane przestoje fabryk. Większość producentów na pewno ogranicza opcje wyposażenia, stawiając na pierwszym miejscu podstawowe funkcje nad dodatkami.
Eksperci przewidują, że rozwiązanie problemu może potrwać nawet 24-30 miesięcy. Salony samochodowe miały problemy z otrzymaniem samochodów już w zeszłym miesiącu, a przestoje fabryk mogą teraz potrwać tygodnie lub miesiące. Przewidywania specjalistów mówią, że w drugiej połowie 2021 roku będzie jeszcze gorzej z powodu przymusowych przestojów fabryk.
Brak półprzewodników uderzył nie tylko przemysł samochodowy. Praktycznie wszystko od lodówek i pralek, po konsole do gier i laptopy, podlega ograniczeniom dostaw. W obliczu globalnego przemysłu komputerowego, telefonicznego i elektronicznego producenci samochodów są na końcu ogonka dostaw i należy się spodziewać, że nie będą pierwszymi, którzy otrzymają półprzewodniki, gdy sytuacja się unormuje. Około 90% przychodów jednego z wiodących producentów chipów pochodzi z branży komputerowej, telefonicznej, przy czym firmy samochodowe odpowiadają za zaledwie 4%. To stawia producentów samochodów w stosunkowo niekorzystnej sytuacji, ponieważ producenci półprzewodników traktują priorytetowo swoich największych klientów, a na pewno nie są nimi firmy z branży motoryzacyjnej. Tak więc należy się spodziewać przestojów fabryk z branży motoryzacyjnej.
Jakie fabryki ogłosiły przestoje
30 sierpnia 2021 roku w Paryżu rzecznik Stellantis ogłosił wstrzymanie produkcji w zakładach w Europie z powodu braku chipów. Jak wiemy producenci samochodów, coraz bardziej zależni od komponentów elektronicznych, zmagają się z silną konkurencją ze strony branży elektroniki użytkowej w zakresie dostaw chipów, dotkniętej serią zakłóceń w łańcuchu dostaw podczas pandemii COVID-19. Od zeszłego tygodnia fabryki w Rennes, Sochaux a także zakład w Eisenach w Niemczech nie pracują już. To fabryki samochodów dostawczych. Od tego tygodnia we Włoszech zostanie także wstrzymana produkcja.
Poza Europą Nissan w USA tymczasowo wstrzyma produkcję w fabryce w Tennessee, lecz jak twierdzi ten przestój nie będzie miał wpływu na oczekiwany początkiem 2021 roku model Patfindera. Wybuch epidemii Covid-19 spowodował w fabryce chipów w Malezji przestoje i ograniczenie produkcji oraz zmusił Nissana do tymczasowego wstrzymania produkcji w zakładzie montażowym w Tennessee w USA, który właśnie z Malezji importował elektronikę. Fabryka w Smyrnie w stanie Tennessee, w której pracuje około 6700 pracowników, produkuje Nissana Maxima, Pathfinder, Leaf, Rogue, Murano i Infiniti QX60.
Toyota ogłosiła, że w miesiącu wrześniu zmniejszy produkcję o 40% w związku z niedoborem chipów na rynku. Taki ruch wpłynie na 14 fabryk w Japonii. Zmniejszona produkcja to około 140 000 samochodów i ciężarówek w przyszłym miesiącu. W Stanach Zjednoczonych Toyota spodziewa się w przyszłym miesiącu wyprodukować około 80 000 mniej pojazdów niż wcześniej planowała.
W przyszłym tygodniu Ford planuje zmniejszyć produkcję w fabryce w pobliżu Kansas City w stanie Missouri, która produkuje pickup-a F-150. Oczywiście przyczyną jest brak komponentów, w tym chipów komputerowych. Produkcja będzie kontynuowana w zakładzie w Dearborn w stanie Michigan, który także produkuje Forda F-150.
General Motors wstrzymał większość produkcji ciężarówek w Ameryce Północnej do połowy września z powodu niedoborów chipów. Zarząd GM poinformował także, że zwiększa przestoje w kilku zakładach w Ameryce Północnej. Zakład w Lansing w stanie Michigan będzie nieczynny przez kolejne dwa tygodnie. Inny w Spring Hill w stanie Tennessee został zamknięty od wczoraj (30.08.2021) i pozostanie zamknięty minimum do 6 września. To samo tyczy się fabryk w Meksyku i Kandzie, które przedłużą już trwające przestoje o kolejne 2 tygodnie.
Mercedes ogłosił już teraz, że jego klienci nie będą mogli kupić wielu najlepiej sprzedających się SUV-ów na rok modelowy 2022. Niemiecki producent samochodów nie będzie sprowadzał większości swoich modeli V8 do USA z powodu problemu „łańcucha dostaw” i „kilka innych czynników”, powiedział rzecznik firmy. Niemiecki producent samochodów nie wyjaśnił, jakie są konkretne problemy, ale przecieki z firmy mówią, że głównym problemem jest utrzymujący się globalny niedobór mikroprocesorów. Niedobór półprzewodników poważnie wpłynął na światową produkcję motoryzacyjną i przyczynił się zarówno do spadku poziomu zapasów dealerów, jak i wzrostu cen nowych i używanych samochodów w ciągu ostatnich sześciu miesięcy.
Stawki za kontenery z Chin drożeją – wzrost cen samochodów nowych
COVID-19 powoduje kolejne problemy w transporcie z Chin podbijając stawki za transport kontenerowy. Jak wiadomo 8 z 10 największych portów leży w Chinach. To wokół Azji koncentruje się ruch morski. Ningbo-Zhousan, nad Morzem Wschodniochińskim, około 200 kilometrów na południe od Szanghaju, jest drugim najbardziej ruchliwym portem w Chinach , obsługującym co roku około 29 milionów 20-stopowych kontenerów. Aktualnie w tym porcie kolejka statków obejmuje ponad 70 kontenerowców i szacuje się, że rozładowanie ich potrwa minimum dwa tygodnie.
Podobnie jest w pozostałych portach, gdzie choć kolejki są mniejsze, to i tak znacznie utrudniają pracę przy rozładunku. Zatłoczenie portów budzi obawy, że świat wkrótce stanie w obliczu spowolnienia przepływu wszystkiego, od łatwo psującej się żywności po elektronikę, tak jak miało to miejsce w zeszłym roku, gdy pandemia ogarnęła świat. Zatłoczenie w dwóch największych chińskich portach kontenerowych, Szanghaju i Ningbo ciągle się powiększa. A z powodu utrudnienia w pracach terminalu kontenerowego w Ningbo, gdzie w tym tygodniu wykryto przypadki wirusa COVID-19 szacuje się, że sytuacja szybko nie ulegnie poprawie.
Porty w pobliskim Szanghaju, gdzie zmienia się trasa wielu statków, odnotowują największe zatłoczenie od co najmniej trzech lat. Jak wynika z danych Refinitiv, około 30 statków czeka w kolejce przed portem Yangshan, kluczowym terminalem kontenerowym w Szanghaju. Najnowsza fala zatłoczenia portów we wschodnich Chinach może jeszcze bardziej podnieść stawki za wysyłkę kontenerów, które ostatnio po raz pierwszy przekroczyły 20 000 USD za kontener o długości 40 stóp na trasie Chiny-USA, ponieważ rosną zamówienia detaliczne przed szczytowym sezonem świątecznych zakupów w USA. Ta stawka wzrosła też na trasie z Chin do Europy i obecnie transport kontenera kosztuje w tym wypadku 14 000 USD co jest niespotykaną bo aż 10 krotną podwyżką. Przed pandemią za taki transport płacono ok. 1500 USD. Oprócz wzrostu cen dotarcie do Europy zajmuje im około tygodnia dłużej, co też nie jest bez wpływu na końcowe koszty.
Naturalnym jest, że tak duży wzrost cen za transport odbije się na cenach nowych samochodów, niezależnie czy będzie to transport gotowych pojazdów, czy tylko ich elementów. Nie sposób nie wkalkulować tak olbrzymich podwyżek w końcową cenę każdego produktu jaki przebywa drogę morską z Chin.
Dostęp do niskich kosztów produkcji w kraju dał chińskim firmom przewagę za granicą. Ale teraz staje się to niekorzystne, ponieważ pandemia i napięcia handlowe zakłócają międzynarodowe kanały dostaw. Od zatłoczenia Kanału Sueskiego w marcu po ponowne pojawienie się przypadków Covid wokół głównego chińskiego centrum eksportowego w Kantonie w czerwcu, zakłócenia logistyczne uderzały w światowy handel jeden po drugim.
Wzrost ceny chipów o „20%”
Podwyżka cen chipów na pewno sprawi problemy w branży IT, ale uderzy po raz kolejny w produkcję i ceny samochodów. W obliczu trwającego niedoboru chipów, Taiwan Semiconductor Manufacturing Co. Ltd. (TSMC) planuje podnieść ceny o 10% do 20%, zgodnie z raportem umieszczonym w Wall Street Journal.
Chociaż producent chipów nie sprzedaje ich bezpośrednio użytkownikom końcowym, ten wzrost cen ostatecznie odbije się na końcowych użytkownikach. Klienci TSMC dostarczają szereg chipów do smartfonów, samochodów, systemów centrów danych i innego sprzętu. Oczywiście ostateczna cena produktów zależy od tego ile elektroniki procentowo jest w danym produkcie. Chipy stanowią stosunkowo niewielki koszt produkcji samochodu ponieważ przeciętny nowy samochód w 2021 roku zawierał półprzewodniki o wartości około 600 dolarów, co stanowi około 2% średniej ceny sprzedaży gotowego auta. Nawet 20% wzrost ceny wszystkich tych chipów zwiększyłby koszt samochodu o zaledwie 100 USD. Samochody z napędem elektrycznym wymagają około trzy razy droższych chipów, ale nawet wtedy przyrostowy wzrost kosztów byłby mniejszy niż 1%.
Niemniej jednak gdy największy na świecie producent chipów podniesie ceny to bez wątpienia zagrozi droższej elektronice. Wyższe ceny wejdą w życie w wielu wypadkach pod koniec tego roku, jednak to teoria. Według doniesień tajwańskiej gazety Liberty Times i innych lokalnych mediów, wzrost cen i ramy czasowe podwyżek różnią się w zależności od klienta. W przypadku niektórych spółek, które otrzymały już zawiadomienie od TSMC, podwyżki weszły w życie natychmiast.
TSMC i inne tajwańskie firmy produkujące półprzewodniki podniosły ceny chipów łącznie średnio o ponad 18% od zeszłej jesieni do wiosny tego roku. Jednak przy silnym popycie nadal przewyższającym podaż, TSMC postanowiło ponownie gwałtownie podnieść ceny. Zwiększone koszty związane ze wzrostem produkcji są przekazywane dalej na klienta końcowego, a firma i tak utrzymuje wysoką pozycję przetargową w obliczu globalnego kryzysu w dostawie chipów.
Kolejnym powodem podwyżek wg. producenta są obawy o niższą rentowność. Firma zapowiedziała, że inwestuje łącznie 100 miliardów dolarów w inwestycje kapitałowe do 2023 roku. To zobowiązanie wzbudziło obawy przed potencjalnym spadkiem zysków, ponieważ TSMC przygotowuje się do zwiększenia ekspansji zagranicznej. TSMC nadal utrzymywało wysoką marżę zysku netto na poziomie 36% w kwartale zakończonym w czerwcu. Jednocześnie produkcja w USA i Japonii są bardzo kosztowne, a firma buduje najnowocześniejszą fabrykę półprzewodników w amerykańskim stanie Arizona i rozważa otwarcie pierwszej japońskiej fabryki chipów w Kumamoto. Główni globalni klienci, tacy jak Toyota Motor, ogłosili ograniczenia produkcji z powodu niedoboru półprzewodników. TSMC zareagowało zwiększeniem produkcji, ale firma przewiduje, że stan ten potrwa do przyszłego roku.
Brak samochodów nowych w salonach
Dealerzy starają się znaleźć nowe pojazdy w miarę pogłębiania się kryzysu, ale niedobór półprzewodników utrudnia sytuacje jak nigdy dotąd. Mamy poważny niedobór nowych samochodów, a dodatkowo dealerzy płacą więcej za ich transport i oczekują nawet 4 miesiące na przybycie tych już zamówionych u producenta.
Problem z podażą może się jednak pogorszyć, zanim się poprawi, ponieważ kilkunastu producentów samochodów w spowolniło lub wstrzymało produkcję w ciągu ostatnich kilku tygodni z powodu niedoboru półprzewodników. Przykładowo Dyrektor finansowy Forda powiedział inwestorom w zeszłym tygodniu, że niedobór może przedłużyć się do początku przyszłego roku. To zła wiadomość dla dealerów, którzy chcą odrobić straty poniesione w zeszłym roku, kiedy sprzedaż spadła.
Według statystyków niektóre marki i modele mają średni stan magazynowy, jednak ponad 80% rynku nie ma w ogóle zapasu i prosto z fabryk trafia do kupujących, bo są już dawno opłacone. Ekonomicznie występuje sytuacja, że obrót jest szybszy niż przed pandemią - nie ma sytuacji by na plac trafił samochód już nie kupiony. Wiele osób podpowie, co zrobić w salonie, gdy przyjdzie czas na zakup samochodu. Cenne są też wskazówki dotyczące jazdy próbnej, negocjacji i finansowania. Ale droga do zakupu samochodu jest teraz usiana gruzem, ponieważ nie ma przedmiotu negocjacji w bardzo wielu przypadkach.
Pandemia koronawirusa zmieniła sposoby kupowania samochodów. Poza jazdą próbną naprawdę nie ma powodu, aby spędzać dużo czasu w salonie, chyba że chcesz. Możesz wybrać, kiedy chcesz kupić, w jaki sposób i od kogo chcesz kupować. Kupujący mogą przeglądać pojazdy za pomocą smartfonów w przerwach w pracy lub w punktach dealerskich oddalonych od miejsca zamieszkania o kilometry. Jednak z jednej strony to ułatwienie, a z drugiej pułapka, bo sprzedaż dzisiaj odbywa się szybciej niż kiedykolwiek i Ci spóźnieni obejdą się smakiem. Tak, dzisiejsze rozwiązania sprzedaży przyczyniają się do szybkości transakcji i zdecydowanie większych pustek niż kiedykolwiek. Po prostu nie mija od momentu decyzji zakupu do podpisania umowy kilka, czy kilkanaście dni, tylko trwa to maksymalnie kilka godzin. W wielu wypadkach klienci po przewertowaniu rynku samochodów używanych podejmują decyzje o zakupie nowego samochodu widząc ile kosztują samochody kilkuletnie.
Wzrost cen samochodów nowych
Problemem jest ogólnoświatowy niedobór półprzewodników, które obecnie znajdują się w większości nowoczesnych pojazdów i obsługują wszystko, od hamulców, przez klimatyzację, po wycieraczki przedniej szyby. Niedobór jest częściowo spowodowany przerwami w produkcji podczas pandemii.
Spowolnienie produkcji samochodów tak bardzo podniosło ceny używanych pojazdów, że ten, który ma półtora roku, może teraz zostać sprzedany za więcej niż początkowo zapłacił właściciel. W sytuacji, gdy wielu kupujących walczy o nowe pojazdy, nikt nie kłóci się o cenę, a całą sytuacja sprowadza się do sytuacji zero jedynkowej: podaż - popyt. Nie ma nic pomiędzy jak było wcześniej, upust, wartości dodane, wyprzedaż rocznika. Tylko nieświadomi konsumenci mogą spodziewać się w dzisiejszych czasach jakiejkolwiek okazji, obniżki. Popyt, który w dużej mierze przypisuje się trwającym niedoborom mikroprocesorów i innym przyczynom związanym z pandemią powoduje, że niektóre modele stają się coraz trudniejsze do zdobycia i osiągają wysokie ceny, czasami przekraczające cenę bazową.
Ceny nowych samochodów gwałtownie rosną od wiosny. Zapasy są znikome, popyt wysoki, a obniżki niskie. W rezultacie klienci decydują się na zakup szybciej niż kiedykolwiek, a ceny rosną w odpowiedzi na popyt. Połączenie silnego popytu na nowe samochody i niskich zapasów tworzy idealną sytuację do wzrostu cen nowych pojazdów.
Statystyki mówią, że na początku lipca zapasy nowych pojazdów spadły o 35% w porównaniu z ubiegłym rokiem i wkrótce mogą spaść nawet do poziomu 45-50%. Jednocześnie prawie wszyscy producenci samochodów odnotowują wysokie wyniki sprzedaży w pierwszych tygodniach 3 kwartału 2021 roku. Przy mniejszej liczbie pojazdów na placach dealerów, ale silnym apetycie konsumentów na nowe samochody, producenci samochodów wprowadzają mniej obniżek. Innymi słowy, widoczna cena jest ostateczna, a jeśli się nie zdecydujesz, to za tydzień może być ona wyższa.
Chociaż te zmiany mogą poprawić wyniki finansowe producentów samochodów, nie są dobre dla konsumentów, co raczej jest oczywiste. Ponieważ ceny używanych samochodów również rosną, klienci wrażliwi na ceny, którzy potrzebują pojazdu, stoją w obliczu ciężkiego wyboru. Kupującym coraz trudniej znaleźć doskonałe oferty, a jeśli cena jest najważniejszym czynnikiem, kupujący mogą rozsądnie skupić się na segmentach rynku, w których zapasy są większe. Dane wskazują, że samochody kompaktowe i średniej wielkości oraz mogą mieć lepszą podaż niż kiedykolwiek. Czy tutaj ceny też będą wyższe? Można się spodziewać, że tak, kwestia tylko kiedy.
Według statystyk około połowa kupujących samochody płaci tyle ile wynosi cena detaliczna, a niektórzy płacą nawet powyżej tej ceny jeśli wybiorą samochód, który ma do nich trafić w najbliższych miesiącach. Ceny hurtowe używanych samochodów sprzedawanych na aukcjach wzrosły od początku tego roku o 25%, podobnie jak nowych. W tym samym okresie detaliczne ceny samochodów nowych rosną z dostawy na dostawę.
Brak chipów sprawia, że samochody są droższe. Nowe samochody drożeją z powodu światowego niedoboru półprzewodników. Rosną też ceny samochodów używanych. Ceny nowych pojazdów rosną już od jakiegoś czasu, ale niedobór tylko pogarsza trend. Producenci samochodów tymczasowo wyłączają linie produkcyjne na całym świecie. Chipy, które są w stanie pozyskać, trafiają do najpopularniejszych nowych pojazdów — tych, które zarabiają najwięcej. Co gorsza, rośnie popyt na nowe samochody i ciężarówki, co prowadzi do podwyżek. Ceny prawdopodobnie będą rosły, ponieważ niedobór będzie zmniejszał podaż. Producenci samochodów, tacy jak Ford i Volkswagen, spodziewają się, że w tym kwartale produkcja będzie jeszcze gorsza, co już ogłosili. Ford wyprodukuje tylko połowę mniej samochodów niż pierwotnie oczekiwano, poinformowała firma w tym tygodniu podczas kwartalnego zebrania inwestorów. Firmy są w trybie kryzysowym, a z powodu niższej produkcji maleją ich obroty i zyski. To jest równoznaczne z podwyżką, by finalnie zamknąć budżet na spodziewanych poziomach.
Wzrost cen samochodów używanych w związku z brakiem nowych
Szał zakupowy w połączeniu z historycznym brakiem pojazdów spowodował, że wartości używanych samochodów wzrosły o prawie 30% od czerwca ubiegłego roku. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy firmy konsekwentnie podnosiła ceny, a kupujący i tak pojawiali się po używane auta. Ogromny niedobór chipów od miesięcy ogranicza produkcję nowych samochodów, ograniczając dostawy nowych pojazdów dealerom. Wysokie marże i skąpe opcje wyposażenia napędzają boom w sprzedaży aut używanych, zmniejszając ich ilość na rynku i podnosząc ceny tych dostępnych.
Firmy wynajmujące samochody, które ograniczyły swoje floty już teraz gromadzą używane pojazdy nie mogąc dokonać zakupów nowych. Niskie stopy procentowe, silne ożywienie gospodarcze i zmieniające się nawyki związane z podróżowaniem utrzymują popyt konsumentów na wysokim poziomie. To całkowicie odwróciło rynek i spowodowało niespodziewany popyta na pojazdy używane.
W dzisiejszych czasach większość nowych samochodów przeznaczonych do salonu (w znanych mi salonach) jest sprzedawanych, zanim jeszcze trafią na rynek. Dodatkowo są sprzedawane na lub w pobliżu sugerowanej ceny detalicznej. Dealerzy zmieniają swoją politykę, aby zadatki nie podlegały zwrotowi, ponieważ tak wielu kupujących domaga się nowych samochodów. Samochody są odbierane praktycznie tak szybko, jak producenci mogą je dostarczyć.
Co więcej, pojazdy, które w normalnych czasach stałyby na parkingach ze względu na specyficzne bądź po prostu słabe wyposażenie, czy nietypowy kolor lakieru sprzedają się dziś jak ciepłe bułeczki. A jeśli już te znikły to zdesperowani nabywcy przyjeżdżający z reguły z daleka kierują swoje kroki na parkingi z samochodami używanymi i w bardzo wielu przypadkach wybierają coś używanego płacąc zdecydowanie więcej niż zapłaciliby jeszcze 1,5-2 lata temu. Nie tylko dealerzy czerpią korzyści z nienasyconego apetytu na używane samochody. Właściciele używanych samochodów zarabiają duże pieniądze na rosnących wartościach swoich aut. Niektórzy właściciele samochodów jeśli mają pojazd, którego nie potrzebują decydują się na sprzedaż otrzymując za niego więcej o ok. 25% niż zapłacili za niego 2-3 lata temu. Statystyki mówią, że skup samochodów w wielu komisach na tą chwilę jest większy niż rocznie sprzedawano w niejednym komisie. A ceny jakie aktualnie są na placach są średnio wyższe o 27% niż były w roku 2019.
Według prognoz, podaż nowych pojazdów zacznie się poprawiać dopiero początkiem nowego roku, więc może minąć sporo czasu, zanim rynek się wyrówna. Pandemia mogła na stałe zmienić kupowanie i sprzedawanie samochodów, ponieważ producenci zdają sobie sprawę, że mogą wysyłać mniejszą liczbę pojazdów z mniejszymi rabatami a one i tak zostaną sprzedane. Idąc tym tokiem myślenia sprzedawcy samochodów używanych ani myślą obniżać ceny podczas gdy to co mają sprzedaje się szybciej niż kiedykolwiek.
Sprawdź ogłoszenia na samochody.pl - samochody używane
Zobacz również: Problemy dealerów samochodowych – zamawianie samochodów z fabryk bez terminów dostawy
Zobacz również: Wzrost popytu na nowe auta dostawcze – problem z dostępnością nowych samochodów dostawczych