Formuła E – przyszłość motorsportu, czy utopijna wizja?
Od 2015 roku, kiedy Formuła E zakończyła swój pierwszy w historii sezon, zaczęto o niej mówić coraz częściej. Z roku na rok nowa seria wyścigów zyskuje na znaczeniu i przede wszystkim na popularności – w końcu w bolidach Formuły E zasiadają takie sławy jak Sebastian Buemi czy Felipe Massa. Wyścigi elektrycznych bolidów zdobywają nowych kibiców, ale równocześnie pojawiają się negatywne opinie. Czego konkretnie dotyczą? Pojawia się również nurtujące pytanie, czy młody, ale intensywnie rozwijający się wyścig zdetronizuje obecną królową – Formułę 1? Jaki jest konkretny cel utworzenia nowej serii w motorsporcie?
Cel Formuły E - konkurent królowej motorsportu?
Na wstępie warto wyjaśnić to, co budzi wśród fanów królowej motorsportu największe kontrowersje - celem elektrycznej serii nie jest konkurowanie z Formułą 1. Skąd zatem negatywne opinie o nowej formule? Nie chodzi o prędkość, czy wygląd bolidów, ale o ich dźwięk, lub dokładniej brak dźwięku. Fani motoryzacji zarzucają, że podczas wyścigów Formuły E nie słychać brzmienia spalinowych silników, które wzbudzają emocje i dla niektórych są esencją zmagań na torze. Wśród nich są tacy, którzy porównują odgłos silników nowych bolidów do kuchennego miksera.
Tu warto sięgnąć do genezy powstania nowej serii Formuły, która wyjaśnia cel utworzenia zupełnie innowacyjnego formatu wyścigów. Misja Formuły E została określona już w 2011 roku przez ówczesnego prezydenta FIA Jeana Todta. Jej zadaniem jest dowieść, że elektryczne silniki nie zniszczą ducha motoryzacji. Nowa Formuła udowadnia, że dźwięk silników nie jest ani najważniejszym aspektem wyścigów, ani głównym dawcą emocji. Chociażby dlatego odbywają się one w centach miast takich jak Berlin, Nowy Jork czy Seul, dając pogląd wszystkim na to, jaki potencjał rzeczywiście drzemie w elektrycznym napędzie.
Zatem, choć nazwa może na to wskazywać, Formuła E nie ma na celu zdetronizowania królowej motorsportu.
Wizja innowacyjnej serii wyścigowej
Cała wizja nowej serii została opracowana począwszy od 2011 roku przez Jeana Todta, byłego szefa zespołu Scuderia Ferrari, który w latach 2009-2021 był prezydentem FIA (Fédération Internationale de l’Automobile). Niedługo potem, bo na przełomie 2014/2015 roku Formuła E zadebiutowała jako seria wyścigowa, a jako bardzo zupełnie nowy format wyścigów musiała przyciągnąć do siebie fanów. Czym zatem Formuła E zachęciła kibiców motoryzacji?
Do tej pory największym atutem przyciągającym fanów do Formuły E byli kierowcy. Wymienieni na początku Felipe Massa, Sebastian Buemi czy Lucas Di Grassi stali się twarzą nowej serii wyścigów. Teraz fanów przyciągają również marki – Mercedes, Porsche, Nissan, Jaguar, BMW czy Audi, to tylko część z koncernów, które zaangażowały się w Formułę E. Dla przykładu Audi, które w wyścigach długodystansowych zdobyło wszystkie możliwe tytuły, zrezygnowało z nich na rzecz Formuły E.
Marka Nissan może być dla wielu zaskoczeniem w tym zestawieniu, ale to zdecydowanie właściwa marka we właściwym miejscu. Od lat japoński koncern stawia na elektryfikację samochodów i prężnie rozwija wszystkie aspekty z tym związane. Nissan zadebiutował w Formule E w 2018 roku, a już w kwietniu 2022 roku ogłosił przejęcie zespołu e.dams, dzięki czemu stał się wyłącznym właścicielem własnej reprezentacji w Mistrzostwach Formuły E. Nissan stale wprowadza innowacje, na których nierzadko bazują inne firmy motoryzacyjne. Najlepszym na to dowodem jest fakt nawiązania współpracy między Nissanem a McLarenem.
Nowe horyzonty
Ostatnio świat obiegła wiadomość, że fabryczny zespół McLarena, który również ma zamiar wystartować w wyścigach elektrycznej serii, podpisał kontrakt z Nissanem na dostawy układów napędowych. Kontrakt będzie obowiązywał od sezonu 2022/2023, kiedy to właśnie brytyjski koncern dołączą do Formuły E. To przełomowy rok dla Nissana – oprócz własnego teamu, Japończycy zyskali swój pierwszy zespół kliencki i to z górnej półki w zaledwie 4 lata od rozpoczęcia przygody z Formułą E. Zespół McLaren Racing potwierdził swój udział w nowej serii, oraz poinformował, że to właśnie Nissan będzie dostarczał technologię elektrycznych zespołów napędowych przez najbliższe lata. Z taką współpracą zarówno McLaren jak i Nissan będą w stanie rywalizować z zespołami takimi jak Mercedes czy BMW, a łatwo nie będzie, bo przecież Formuła E jest jedną z najbardziej zaawansowanych technicznie na świecie serii wyścigowej.
Zak Brown, dyrektor generalny McLaren Racing, zadeklarował: „Kształtując zespół przed pierwszym sezonem McLarena w Formule E, oczywiście szukamy najlepszych partnerów i okazji na każdym froncie, a aspekty techniczne są wśród kluczowych aspektów. Nissan dowiódł swojej wiedzy, umiejętności i zaangażowania przez ostatnie cztery sezony Formuły E i wkraczając w erę trzeciej generacji, jesteśmy w pełni przekonani, że ta współpraca przyniesie sukces obu stronom.”
Co ciekawe, wnioski wyniesione przez Nissana z toru Formuły E już możemy podziwiać w modelu dostępnym komercyjnie – w tym roku w salonach pojawił się Nissan Ariya, elektryk na miarę naszych czasów. Nowy model oferuje znakomite osiągi i zapewnia pokonanie nawet 500km na jednym ładowaniu, a wszystko dzięki technologii przeniesionej rodem z toru. Liczymy na to, że inne marki również będą czerpać inspiracje i pomysły z innowacyjnych technologii Formuły E i niebawem zastosują je w swoich seryjnych modelach.