Mniejsza produkcja nowych samochodów w 2023 roku
Spadek produkcji aut to nie żadna nowość
Skutki wszelkich sytuacji, które trapią cały świat już od dobrych kilkunastu miesięcy, odczuwamy praktycznie wszyscy. Najbardziej bolą oczywiście ciągle rosnące ceny w sklepach, na stacjach benzynowych, a także skok wartości wszelkich usług. Niektóre branże jednak wszelkie problemy odczuwają ze zwielokrotnioną mocą. W tym kręgu trudno jest oczywiście nie wspomnieć chociażby słowem o motoryzacji. Każdy, kto chociaż trochę śledzi doniesienia z tej dziedziny lub dla przykładu chce obecnie kupić samochód, doskonale widzi, jak zła jest obecna sytuacja.
Czynników, które wpływają na obecny zły stan branży automotive jest naprawdę wiele i rozwiniemy je w dalszej części tekstu. Na ten moment jednak warto podkreślić, że wszelkie problemy wynikające chociażby z kryzysu i ciągle postępującej inflacji to nie jedyne przeszkody na drodze do powrotu producentów samochodów do normalnego trybu. Bardzo ważną kwestią w tym aspekcie są również półprzewodniki, a raczej ich brak, który ciągnie się już od dłuższego czasu. To właśnie dlatego możemy obserwować spadek w produkcji aut, lecz najnowsze dane szacowane na 2023 roku wcale nie dają nam nadziei na poprawę sytuacji.
Najnowsze dane nie napawają optymizmem
Wspomniane wyżej dane zostały dostarczone przez firmę AutoForecast Solutions, która przeanalizowała plany produkcyjne największych światowych koncernów samochodowych i przygotowała prognozę na przyszły rok. Te niestety nie wyglądają niestety najlepiej. Według badania bowiem, w 2023 roku możemy spodziewać się od 2 do 3 milionów samochodów, które zostaną usunięte z pierwotnych planów produkcyjnych. Owszem, nie są to tak okazałe straty, jak w 2021 (10,5 miliona „utraconych” aut) czy w obecnych 12 miesiącach – na ten moment z planów produkcyjnych usunięto około 3,91 miliona egzemplarzy, zaś do końca roku według AutoForecast Solutions ta liczba urośnie do poziomu 4,28 miliona.
Nie oznacza to jednak, że mamy się czym cieszyć – tak spore cięcia produkcyjne odczują wszyscy. Zarówno klienci, którzy będą musieli czekać na swoje auta dłużej, a także zapewne więcej za nie zapłacić, jak i producenci, którzy prawdopodobnie nie będą mogli przez kolejny rok liczyć na dobre wyniki sprzedażowe. Sytuacja jest więc naprawdę skomplikowana i choć widać pewną poprawę, zdecydowanie nie możemy w żadnym calu mówić o stabilizacji. Ciekawostką może być również fakt, że w korekcie prognozy „utraconych” samochodów na ten rok bardzo mocno dominuje Europa. W fabrykach na Starym Kontynencie cięcia były najmocniejsze – produkcja względem pierwotnych szacunków skurczyła się o 249 tysięcy. W tym samym czasie w Ameryce Północnej ta liczba wynosiła 22 200 egzemplarzy, zaś w Azji z wyłączeniem Chin „tylko” 15 200.
Co sprawia, że produkcja aut jest niższa?
Wiemy już, że jeżeli chodzi o samochody osobowe i samochody dostawcze nie powinniśmy spodziewać się powrotu całkowicie szerokiej dostępności. Co jednak za tym tak właściwie stoi? Poza kryzysem, inflacją, czy rosyjską inwazją na Ukrainę, która praktycznie wyłączyła oba te kraje z międzynarodowego rynku motoryzacyjnego (Ukraina przez zniszczenie infrastruktury, Rosja przez sankcję i wycofywanie się producentów z kraju) nie można nie wspomnieć o kryzysie półprzewodnikowym. Jest ich po prostu za mało, a w przypadku nowoczesnych samochodów są one wręcz kluczowym elementem do wszelkich systemów info-rozrywki, komfortu czy bezpieczeństwa. To właśnie one stanowią ogromną blokadę na drodze do powrotu do normalności, a światowych placówek, które tworzą tego typu komponenty nie ma niestety za wiele.
W pierwszych przewidywaniach jeszcze w 2020 i 2021 roku mówiło się o tym, że rok 2023 będzie pierwszym, w którym będziemy mogli mówić o jakiejkolwiek normalności w sferze biznesu. Teraz wiemy, że to się nie stanie. Czy rok 2024 będzie pod tym względem lepszy? Cóż, możemy tylko i wyłącznie czekać.