samochody przyszlosci

Motoryzacja za sto lat, będziemy jeździć czy latać?

Postęp technologiczny nigdy nie był tak dynamiczny jak teraz. Tempo, w którym rozwijane są nowe technologie można porównać do kuli śnieżnej, która wraz z dalszym poruszaniem się staje się coraz większa. W takich warunkach 100 lat to prawdziwa wieczność w czasie której może zmienić się naprawdę mnóstwo. Szczególnie gdy mówimy o tak względnie młodych dziedzinach jak motoryzacja, która na dobre istnieje od nieco ponad 125 lat. Zawsze warto jednak popuścić wodze fantazji i zastanowić się, jak będzie wyglądać motoryzacja za 100 lat.

Przewidywania, a rzeczywistość

Aby uświadomić sobie jak trudno jest przewidzieć rzeczywistość, która czeka nas za 100 lat warto najpierw zobaczyć, jak wyglądały takie przewidywania 100 lat temu oraz jakie były wtedy produkowane samochody. Prawda jest taka, że postęp wykonany przez motoryzację w tym czasie jest wręcz nieziemski. Jeszcze 100 lat temu samochody były konstrukcjami zbudowanymi najczęściej na sporych czterech kołach, a ich nadwozie było umieszczone bardzo wysoko.

W 1922 roku nie było nawet powszechnych stacji benzynowych. W naszym kraju pierwsza taka stacja pojawiła się dopiero w 1924 roku w Warszawie. W kolebce motoryzacji, czyli Stanach Zjednoczonych miało to miejsce w 1905 roku, a na terenie Imperium Rosyjskiego pierwsza została powstała w roku 1911. W Polsce 100 lat temu kupowano więc głównie benzynę niskiej jakości, którą można było znaleźć w aptece, warsztacie kowalskim czy też sklepie wielobranżowym.

Tak niska jakość benzyny powodowała wiele problemów. Jazda oznaczała bowiem konieczność zebrania ze sobą zestawu części zamiennych czy też narzędzi. Zdarzało się, że aby kontynuować podróż konieczne było wyczyszczenie nagaru z głowic, przez co producenci koncentrowali się na umożliwieniu łatwego ich demontażu. Niezbyt popularne były także rozruszniki elektryczne, które po raz pierwszy zaczęto stosować w Stanach Zjednoczonych w 1911 roku i trafiały one przede wszystkim do bardziej luksusowych i drogich modeli. W innym wypadku trzeba było kręcić korbą.

Tragicznie prezentowało się także bezpieczeństwo, a dokładniej możliwości hamowania. Pierwsze auta posiadały dużo części powiązanych z karetami oraz powozami, a jedną z nich były hamulce, które składały się z drewnianej obręczy oraz klocka dociskanego dźwignią. Zatrzymanie za jego pomocą auta, które mogło nawet przekroczyć 100 kilometrów na godzinę było wyzwaniem i mogło zakończyć się nawet poważnym wypadkiem, a ten wtedy zazwyczaj oznaczał śmierć. Problemem był między innymi brak hamulców tarczowych, które mimo wynalezienia w 1902 roku do aut trafiły na masową skalę dopiero lata po drugiej wojnie światowej.

Nie było oczywiście co liczyć na wszelkiego rodzaju wspomagania, wszelkiego rodzaju systemy bezpieczeństwa i wszystko było zależne od kierowcy, który jadąc na limicie musiał uważnie nasłuchiwać i starać się wyczuć wszelkie znaki dawane mu przez samochód.

Ludzie z przeszłości wyobrażali sobie samochody w sposób, który dziś może wydać się nam dość dziwny. Wyobrażeniem wielu był bowiem samochód, który lata. Ta technologia jednak wciąż nie powstała, w taki sposób jak to sobie wyobrażano, lecz istnieją prace nad samochodami latającymi, a jeden z nich to na przykład słowacki AirCar, który był w stanie przelecieć z Bratysławy do Nitry w pół godziny. Ich działanie tworzy jednak problemy, gdyż potrzebowały by one lotniska, żeby móc podróżować. Do tego ruch samochodów w powietrzu sprawia, że wieże kontroli lotów mogłyby być zbyt obciążone, a to już przepis na katastrofę.

Dodatkowo pojawiają się głosy wielu osób, w tym znanego ekscentrycznego, multimiliardera Elona Muska, który znany jest z wprowadzania nowoczesnych technologii, podbojów kosmosu, ale według niego latające auta nie mają prawa bytu. Twierdzi on, że byłyby zbyt głośne, a do tego irytujące z racji na to, że spojrzenie w niebo będzie wiązało się z zobaczeniem jedynie masy pojazdów.

latające samochody

Samochody za 100 lat – co będzie je napędzać?

Jedną z najważniejszych kwestii jest oczywiście to, co będzie napędzać samochody osobowe przyszłości. O ile myśląc o autach, które będą powstać w za 20, czy 30 lat można jeszcze liczyć na samochody spalinowe, tak za lat 100 wydaje się to dziś wręcz niemożliwe. Zasoby ropy naftowej są ograniczone i regularnie się kurczą z racji na tempo wydobycia, a ich odnowienie to proces trwający tysiące, jak nie miliony lat.

Z tego powodu szukanie alternatywnych paliw postępuje i stanowi bardzo ważną część dzisiejszej motoryzacji, gdyż bez tego nie ma szans na jej istnienie w tak masowej formie jak teraz. Na ten moment istnieją dwie alternatywy, które przy odpowiedniej pracy mogą zastąpić znane dziś silniki benzynowe oraz wysokoprężne. Mowa oczywiście o prądzie i wodorze.

Same silniki najpewniej będą elektryczne, lecz różni się to skąd będzie pochodzić energia służąca do ich zasilania. Teraz najbardziej popularne są samochody elektryczne, które zasilanie biorą z ciężkich baterii zamontowanych w aucie. To pozwala na przejechanie na jednym ładowaniu zazwyczaj około 300-400 kilometrów. W przyszłości zmianie ulegnie nie tylko czas ładowania, ale i pojemność baterii.

Rozwój technologii powiązanej z bateriami jest wręcz nieunikniony i za 100 lat powinny być one tak wydajne, że będą odpowiadać za jedynie bardzo małą część masy własnej samochodu przy tym pozwalając na pokonywanie długich dystansów bez ładowania. Poprawie ulegną też ładowarki, które powinny stać się na tyle mocne, że naładowanie auta nawet na podróż o długości 1000 kilometrów trwałoby zaledwie kilka minut, zupełnie tak jak dziś tankowanie samochodu benzyną czy też olejem napędowym.

Perspektywiczny może być też wodór. Za 100 lat sieć stacji oferujących jego tankowanie będzie rozwinięta tak mocno jak dzisiejsze stacje benzynowe, gdyż po prostu zostaną one przez stacje z wodorem wyparte. Tankowanie wodoru już aktualnie nie sprawia problemów, gdyż trwa w miarę krótko, a pozwala na przejechaniu kilkuset kilometrów bez ponownej wizyty na stacji.

Najważniejszym wynalazkiem, który umożliwi nam korzystanie z wodoru za 100 lat będzie przestawienie się na produkcję zielonego wodoru, która korzysta z samych odnawialnych źródeł, a dodatkowo nie emituje gazów cieplarnianych do atmosfery, dzięki czemu samochód wodorowy oznaczać będzie praktycznie czyste poruszanie się.

Inaczej może z kolei wyglądać motoryzacja w kwestii komunikacji miejskiej. Autobusy poruszają się po wyznaczonych trasach, więc możliwe jest w ich przypadku kompletne zrezygnowanie z jakichkolwiek silników. Dobrym zastępstwem może być próba wykorzystanie technologii magnetycznej, dzięki której cała komunikacja poruszałaby się po mieście na wyznaczonych trasach, a przy tym nie emitowałaby jakichkolwiek gazów, czy nie zajmowałaby miejsca na ulicy.

Technologia magnetyczna jest już dziś dobrze rozwinięta i korzysta się w niej na szeroką skalę w Japonii, gdzie pociągi mogą osiągnąć prędkość do 600 km/h, a własną linię korzystającą z kolei magnetycznej posiada również Szanghaj. Wykorzystanie takiego rodzaju transportu pozwoliłoby na odciążenie miast od pojazdów takich jak autobusy, a dodatkowo poprawiłoby stan powietrza i znacząco poprawiłoby tempo przejazdów.

Czy jest szansa na latające samochody?

Motoryzacja latająca mogłaby tak w zasadzie przestać być motoryzacją. Problemów z tym pomysłem jest dość sporo. Po pierwsze wymagałoby to standaryzacji tych pojazdów, gdyż w innym wypadku mielibyśmy taką sytuację jak 100 lat temu, gdy raczkowały auta i były to konstrukcje różniące się znacznie od siebie, z niskim poziomem bezpieczeństwa, a także często mało zrozumiałe.

latające samochody

Najbardziej znaczącą przeszkodą byłoby rozwiązanie tego prawnie. Na samochody latające potrzebne byłoby inne prawo jazdy niż na zwykłe, gdyż oznaczałoby to przecież znacznie większe ryzyko tragicznego w skutkach wypadku. Mało kto chciałby, żeby samochód spadł z kilku/kilkunastu metrów na ziemię. Musiałoby więc powstać nie tylko nowe prawo jazdy, albo inny rodzaj uprawnień, ale też cały kodeks "drogowy", a tak w zasadzie powietrzny. Ustalenie zasad mogłoby być dość trudne, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Naszym przodkom udało się przecież stworzyć przez lata zasady poruszania się samochodami, tak że dziś pozwalają one na bezpieczną jazdę autem każdego dnia.

Autonomiczność – słowo klucz

100 lat to bardzo dużo czasu, a biorąc pod uwagę, że nad samochodami autonomicznymi pracujemy już dziś i są to niesamowicie zaawansowane badania auta tego typu mogą być dostępne już w ciągu kilkudziesięciu lat. Za całe 100 lat powinny więc być one standardem. Większość samochodów nie będzie posiadało nawet kierownicy czy pedałów, gdyż całość będzie kontrolowana przez komputer. Z tego powodu podróż samochodem będzie przypominała jazdę taksówką, gdy wsiadamy na tylną kanapę i jedziemy do celu bez jakiegokolwiek wysiłku.

Wprowadzenie autonomiczności będzie miało jeszcze jeden efekt. Prowadzenie auta będzie umiejętnością dość rzadką i posiadaną przez przede wszystkim pasjonatów, dla których specjalne będą konstruowane modele z tradycyjną kierownicą, czy pedałami. Całość będzie działała jednak nie w tradycyjny sposób, a w powszechnym użytku będą technologie przekazujące położenie kierownicy, a także poziom nacisku na pedały elektronicznie. Tego typu systemy są spotykane już dziś, a za 100 lat ich precyzja, jak i bezawaryjność będzie na bardzo wysokim poziomie.

Wprowadzenie autonomiczności pojazdów będzie miało również wpływ na inne dziedziny powiązane z motoryzacją. Taksówkarze przestaną praktycznie istnieć, gdyż zamówienie taksówki będzie oznaczało podjechanie po nas samochodu, który nie wymaga kierowcy do obsługi. Takie systemy mogą również usprawnić pracę służb takich jak pogotowie, gdyż wszyscy ratownicy udający się na akcję będą mogli w pełni poświęcić swoją uwagę pacjentowi.

Luksus na poziomie wyższym niż kiedykolwiek

To jak będzie traktowany luksus za 100 lat może wyglądać na dwa sposoby. Pierwszy z nich oznacza, że luksus nie będzie tak pożądany i ludzkość skupi się na zapewnieniu dobrych warunków jak najlepszej liczbie osób. Znacznie ciekawiej wygląda jednak przyszłość samochodów, a tak w zasadzie nowe możliwości z nią związane w kwestii tworzenia luksusowych aut.

Brak kierowcy i autonomiczność pojazdów to informacja wręcz świetna dla producentów aut luksusowych dla najbogatszych osób świata. Daje to cały ogrom wolnej przestrzeni w środku, z której można stworzyć mały luksusowy salonik z najwygodniejszymi dostępnymi fotelami, lodówką, połączeniem z siecią i wszystkim co tylko można sobie wyobrazić jako oczekiwanie niesamowicie bogatych osób uwielbiających luksusy.

Do definicji luksusu będzie można również dodać możliwości tego, co za takie luksusy uznajemy. Bardzo prawdopodobne jest, że za coś drogiego i ekskluzywnego uznamy posiadanie materiałów używanych w autach z "przeszłości", czyli prawdziwą skórę najwyższej jakości, alcantarę i inne materiały wysokiej jakości, których poznawanie może zostać uznane za niezbyt potrzebne, lecz niektórzy klienci wciąż będą oczekiwać ich obecności w samochodach segmentu premium.

Zwyczajne auta również będą mogły być na wyższym poziomie luksusu, gdyż taka ilość miejsca wewnątrz zachęci producentów do skupienia się zapewnieniu jak największego komfortu podróżującym osobom. Z tego powodu bardzo wygodne fotele na przykład z funkcją masażu, zaawansowany system wentylacji i ogrzewania, a także inne funkcje takie jak na przykład w pełni przyciemniane szyby dla zwiększenia prywatności każdego podróżującego mogą być za 100 lat standardem.

Design aut za 100 lat

Przewidzenie wyglądu zewnętrznego samochodów za aż 100 lat jest zadaniem wręcz karkołomnym. Wystarczy spojrzeć jak bardzo zmieniły się auta przez ostatnie 100 lat, by stwierdzić, że trudno przewidzieć jest postęp w tej kwestii. Design może pójść w stronę futurystyczną taką jak wizualizacje dziś tworzone. Będzie on więc pełny obłych, opływowych kształtów, wszelkie ostre krawędzie, czy wloty powietrza nie będą już pożądane, a niewykluczone jest, że nawet koła zostaną zakryte dla większej spójności projektu. Umysły projektantów nie znają jednak granic i bardzo prawdopodobne jest, że gdybyśmy mogli na własne oczy zobaczyć auta budowane za 100 lat okazałoby się, że nigdy byśmy o czymś takim nie pomyśleli.