wybór samochodu

Samochód elektryczny, czy spalinowy — wybór powinien należeć do klienta

Od zeszłego roku europejscy kierowcy muszą powoli przyzwyczajać się do tego, że samochody elektryczne za kilkanaście lat będą jedynymi dostępnymi w salonach. Mimo upływu czasu ta decyzja Unii Europejskiej wciąż budzi bardzo dużo kontrowersji. W tym temacie wypowiedział się między innymi Jacek Pawlak, czyli prezes Toyota Central Europe.

Zakaz sprzedaży samochodów spalinowych — jak ma wyglądać?

W tym momencie zdecydowana większość osób interesujących się w pewnym stopniu motoryzacją wie już, co czeka samochody spalinowe od 2035 roku. Jeśli jednak nie wiesz dokładnie, czemu wokół decyzji Unii Europejskiej powstało tyle szumu, przychodzimy z pomocą. Rok temu Parlament Europejski przegłosował plan dotyczący ograniczenia emisji dwutlenku węgla oraz innych szkodliwych spalin. W nim bardzo dużą rolę odgrywają właśnie samochody i cały sektor transportowy, który odpowiada za pewną część emisji w całej Unii Europejskiej. Jak dużą? Wedle badań ma to być około 12%. Oznacza to, że można znacząco ograniczyć emisję szkodliwych gazów cieplarnianych, przykładając się do redukcji spalin emitowanych przez auta.

 

Z tego powodu w planie Unii Europejskiej znalazły się spore ograniczenia dotyczące sprzedaży nowych samochodów. Do 2030 roku średnia emisja spalin przez nowe samochody osobowe rejestrowane w Unii Europejskiej ma być o 55% niższa niż ta z 2021 roku. Od 2035 roku ograniczenie ma wynosić dokładnie 100%, co oznacza, że auta produkujące spaliny po prostu nie będą mogły być sprzedawane. Producentom udało się jednak wywalczyć pewien kompromis. Zawdzięczają go przede wszystkim Niemcom, którzy postawili naprawdę twarde warunki i stanęli w opozycji do Francji, która wspiera planowane zmiany. Dzięki temu możliwa będzie rejestracja nowych samochodów spalinowych, które będą korzystać z neutralnych emisyjnie paliw alternatywnych.

Cele Unii Europejskiej, a reakcja kierowców i producentów

Jak można się domyślić, plany Unii Europejskiej nie zostały najlepiej przyjęte w środowisku kierowców oraz wielu producentów. Na ten temat w wywiadzie dla dziennika „Rzeczpospolita” wypowiedział się Jacek Pawlak, prezes Toyota Central Europe — To klienci powinni decydować, jakimi autami chcą jeździć, a nie regulacje. Decydować powinna funkcjonalność i użyteczność, tymczasem dziś przed samochodami elektrycznymi, zwłaszcza w Polsce, jest bardzo wiele barier. Choć sprzedaż będzie rosła, to trudno sobie wyobrazić, że będzie stanowić znaczącą część rynku. Samochody na baterie są dwa razy droższe od konwencjonalnych, a przez utrzymujące się wysokie koszty baterii ich ceny nie będą spadać szybko. Do tego dochodzą ciągłe problemy z zasięgiem i brakiem ładowarek — mówił Jacek Pawlak.

 

Według prezesa Toyota Central Europe producenci nie będą mieli problemów z elektryfikacją swoich gam modelowych i pełnym przejściem na produkcję aut elektrycznych. Znacznie trudniejsza do przewidzenia jest jednak reakcja rynku. Zdaniem Pawlaka dużo bardziej ekologiczną zmianą byłoby wycofanie aut spalinowych, ale pozostawienie hybryd, które są specjalnością Toyoty — Z punktu widzenia Polski, gdzie jest 17 mln aut, a rocznie sprzedaje się pół miliona nowych, powstaje pytanie, ile czasu zajmie wymiana parku na „elektryki”. Przy obecnym poziomie sprzedaży jakieś 170 lat. Jeśli więc myślimy o emisjach, to naszym zdaniem lepiej przekonać klientów do przesiadki ze starych aut spalinowych na nowoczesne hybrydy niż na drogie, niepozbawione problemów „elektryki” - uważa prezes Toyota Central Europe.

 

Niezbyt przychylna reakcja przedstawiciela Toyoty nie powinna nikogo dziwić. Japoński koncern swoje uwagi zgłaszał już kilka lat temu, gdy zakaz sprzedaży aut spalinowych zapowiedziała Wielka Brytania. Dla takich koncernów jak Toyota, konieczność skupienia się na samochodach elektrycznych oznacza praktycznie porzucenie projektu hybryd, który przez lata kosztował miliardy dolarów. Tego, czy samochody elektryczne dobrze przyjmą się w Europie i faktycznie czeka nas elektryczna rewolucja, dowiemy się jednak za kilkanaście lat. Do tego czasu cieszmy się samochodami spalinowymi tak długo, jak to możliwe.