Zakaz sprzedaży nowych samochodów spalinowych coraz bliżej
W pełni elektryczna Europa – czy rzeczywiście jest to realne?
Od naprawdę wielu lat byliśmy w stanie słyszeć, że wielkimi krokami zbliża się do Europy elektryczna rewolucja. Owszem, samochodów napędzanych energią elektryczną jest coraz więcej, a to zjawisko jesteśmy w stanie obserwować nawet i w Polsce, która w tym kontekście jest krajem naprawdę hermetycznym – z roku na rok liczba takich pojazdów się bowiem podwaja. Inną kwestią jest jednak wprowadzanie zakazów produkcji pojazdów spalinowych, a to już mimo wszystko kompletnie inna para kaloszy. Wiele osób uważa, że rzeczywiście samochody elektryczne są świetną alternatywą dla klasycznych aut, lecz nie są w stanie całkowicie wyprzeć ich z rynku. Wygląda jednak na to, że spalinówki wcale nie zostaną usunięte z motoryzacji organicznie, a za sprawą konkretnych przepisów, które niosą za sobą olbrzymie przeobrażenia.
Mnóstwo osób zakładało, że zakaz produkcji i sprzedaży samochodów z silnikami benzynowymi czy wysokoprężnymi to zbyt drastyczny krok, który nie ma szansy przyjąć się szerzej wśród producentów i klientów. W wielu państwach, na przykład w Skandynawii, obserwujemy jednak drastyczny skok rejestracji takich właśnie aut. Producenci również zaczynają widzieć potencjał w tych właśnie pojazdach, co sprawia, że parę dni temu do mediów trafiła naprawdę ważna wiadomość. Niesie ona za sobą jedno przesłanie – czas spalinówek powoli dobiega końca.
Przełomowe porozumienie na szczytach branży – koniec ze spalinówkami w 2035 roku
Parlament Europejski oraz Rada Unii Europejskiej przygotowały nowy plan, który czeka tylko i wyłącznie na formalną akceptację. Chodzi o limity dotyczące emisji dwutlenku węgla w samochodach. Do 2030 roku emisja ma zostać zmniejszona kolejno o 55 procent w kontekście samochodów osobowych oraz 50 procent w kontekście samochodów dostawczych. W 2035 roku zaś ograniczenie ma wynosić 100 procent, co oznacza ni mniej, ni więcej niż całkowitą blokadę samochodów spalinowych. Co ciekawe, na ten plan zgodzili się sami producenci, co jest naprawdę przełomowym zdarzeniem.
Czy producenci zgadzają się z najnowszymi planami Unii Europejskiej?
W szczególności ta ostatnia kwestia może być dla wielu osób dość zaskakująca. Zazwyczaj to właśnie marki stawały na drodze do wprowadzania takich regulacji, obawiając się o swoją pozycję rynkową i koszty tak drastycznej przesiadki na nowe technologie. Punkt widzenia jednak ulega zmianie, a wypowiedzi osób z branży zdecydowanie na to wskazują.
– Ta niezwykle dalekosiężna decyzja nie ma precedensu. Oznacza to, że Unia Europejska będzie teraz pierwszym i jedynym regionem na świecie, który będzie w pełni elektryczny Zależy nam na tym, aby warunki ramowe niezbędne do osiągnięcia tego celu znalazły odzwierciedlenie w politykach UE. Obejmują one rozwój energii odnawialnej, rozwiniętą prywatną i publiczną sieć infrastruktury ładowania oraz dostęp do surowców – przyznaje Oliver Zipse, dyrektor generalny marki BMW oraz prezes stowarzyszenia ACEA (Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów).
Czy obrane cele emisji są realistyczne?
ACEA wskazuje Unii Europejskiej, że blokada to za mało. Konieczne jest mocne rozbudowanie infrastruktury dla aut elektrycznych, w szczególności stacji ładowania, a także do poprawy łańcuchów dostaw elementów kluczowych. W przeciwnym wypadku zakaz produkcji spalinówek będzie włożeniem samemu sobie kija w szprychy i będzie on zagrożeniem dla konkurencyjności europejskich marek samochodowych.
Jak zaś Unia przekonuje do siebie producentów? Jeżeli będą oni wypełniali limity produkcyjne dla samochodów bezemisyjnych i niskoemisyjnych, będą mogli oni liczyć na łaskawsze limity emisji ogółem. Taki stan rzeczy ma trwać do 2030 roku. Choć może to brzmieć jak kompletne zaprzeczenie sensu takich regulacji, pozwoli to markom na implementację płynnego okresu przejściowego.