spaliny

Niemcy mogą zablokować zakaz sprzedaży samochodów spalinowych po 2035 roku

Na początku czerwca 2022 roku Unia Europejska zapowiedziała ograniczenie emisji spalin w nowych samochodach o 100%, co oznacza tyle, że od 2035 roku sprzedaż nowych samochodów spalinowych po prostu nie będzie możliwa. Z tym stanem rzeczy nie zgadza się jednak jedno z najważniejszych państw Unii Europejskiej, czyli Niemcy, które wcześniej pokazały już, że nie kwapią się do szybkiego przejścia na elektryki.

Nowe przepisy w Unii Europejskiej

Od lat Unia Europejska pracuje nad ograniczeniem emisji spalin w samochodach osobowych tak, by powietrze było znacznie czystsze i bezpieczniejsze dla mieszkańców europejskich państw. Najnowsze przepisy sprawiają, że ograniczenia będą większe niż kiedykolwiek, a od 2035 roku sprzedaż aut, które emitują spaliny, czyli samochodów spalinowych korzystających z jednostek napędowych, które spalają gaz, benzynę lub olej napędowy.

Oczywiście zmiany nie będą drastycznie i nie stanie się tak, że obudzimy się jednego dnia i nagle ograniczymy emisję o 100%. Będą one postępować stopniowo. Pierwszy próg, którym jest ograniczenie emisji o 20% ma być osiągnięty najpóźniej w 2025 roku. Potem zmiany będą postępować coraz szybciej. Do 2030 roku emisja spalin w nowych autach ma zostać ograniczona o 55% względem stanu z 2021 roku, a jak już wcześniej wspomnieliśmy od 2035 roku emisja spalin ma być o 100% niższa niż w 2021 roku, czyli po prostu zerowa.

Nowe przepisy, które chce wprowadzić Unia Europejska są naprawdę rygorystyczne i wymuszają niesamowicie szybkie przekształcenie infrastruktury drogowej. To może okazać się problemem dla wielu państw Unii Europejskiej, szczególnie tych położonych w Europie Środkowo-Wschodniej takich jak Polska, czy też Czechy bądź państw położonych w rejonie Półwyspu Bałkańskiego.

Niemcy, a samochody elektryczne

Jest jednak nadzieja dla miłośników samochodów spalinowych, którzy będą chcieli kupić takie auto prosto z salonu. Tą nadzieją są Niemcy, czyli jedno z mających najwięcej do powiedzenia państw w całej Unii Europejskiej. 21 czerwca przemysłowe stowarzyszenie BDI, czyli Federalny Związek Przemysłu Niemieckiego zorganizował spotkanie. Na nim wypowiedział się między innymi Christian Linder, który jest ministrem finansów i reprezentuje wolnościową partię FDP.

Linder stwierdził, że rząd Niemiec nie ma zamiaru akceptować propozycji Parlamentu Europejskiego, gdyż zapotrzebowanie na samochody spalinowe tak szybko nie wygaśnie, a zakazanie ich sprzedaży może być naprawdę ogromnym błędem.

To, że Niemcy nie są fanami przejścia na samochody elektryczne wiadomo nie od dziś. Pierwsze znaki było widać już w ostatnich latach, gdy co prawda kupiono ich bardzo dużo, lecz wynikało to z przede wszystkim tego, iż istniały bardzo duże rządowe dopłaty do aut elektrycznych. Za to w badaniach rynkowych zaledwie 15% respondentów stwierdziło, że chce kupić samochód z napędem elektrycznym. Głównym problemem jest zasięg tych aut. Niemcy każdego dnia pokonują dziesiątki jak nie setki kilometrów do pracy dzięki istnieniu rozwiniętych sieci autostrad. Zasięg elektryków znacznie utrudnia jednak takie podróże.

Dodatkowo Niemcy w ostatnim czasie zapowiedziały wycofanie programów rządowych dopłat do samochodów elektrycznych oraz hybryd typu plug-in. Do końca 2022 roku jakiekolwiek dopłaty do hybryd mają zostać wycofane, a te do elektryków ograniczone o 1/3. Docelowo w ciągu najbliższych lat mają zostać obniżone o połowę pierwotnej wartości.

Jak Polska przygotowana jest na zakaz sprzedaży aut spalinowych?

Patrząc na ruchy osób władających naszym państwem można naprawdę się zdziwić. Polska popiera bowiem zakaz sprzedaży aut spalinowych mimo tego, że jest kompletnie nieprzygotowana do jego wprowadzenia. W naszym kraju brakuje przede wszystkim infrastruktury potrzebnej do ładowania takich samochodów. Ta by była użyteczna musi być niesamowicie rozbudowana i być w stanie pomieścić ogromne liczby aut. Do tego jednak daleko. Aktualnie szacuje się, że pod względem rozwoju elektromobilności jesteśmy 10 lat za Norwegią, 3 lata za Szwecją czy też 2 lata za Danią oraz Holandią. Wbrew pozorom są to ogromne różnice, które mogą okazać się bardzo problematyczne w 2035 roku.