Unia Europejska zaostrza normy emisji spalin. A my ciągle na ulicach spotykamy samochody które nas trują
Coraz więcej osób zaczyna zwracać uwagę na zdrowie i nasze środowisko, jednak postępujący konsumpcjonizm trwający od dekad niestety nie ułatwia rozwiązania nagromadzonych problemów. Ostatnie lata były spod znaku hossy – poziom życia wzrósł, więcej osób było stać na zakup samochodu. Problemem natomiast stała się jakość tych samochodów. O ile nowe modele musiały już spełniać podwyższone normy emisji spalin, o tyle starsze auta, które były już w obiegu, nie podlegały i wciąż nie do końca podlegają zaostrzonym regulacjom. I to właśnie one są obecnie główną przyczyną powstawania trującego smogu niszczącego zdrowie i środowisko.
Zarówno Unia Europejska, jak i same kraje Europy postanowiły walczyć z niewidzialnym zabójcą. Co rusz wprowadzane są nowe, bardziej restrykcyjne normy i rozwiązania, które mają na celu redukcję ilości szkodliwych pyłów w powietrzu. Wszystkie kraje członkowskie, a co najważniejsze – firmy – muszą je zaakceptować i się do nich dostosować.
Pierwszym krokiem do zmniejszenia zanieczyszczenia powietrza spalinami, które podjęły niektóre kraje, było wprowadzenie Stref Czystego Transportu (SCT). Jest to wyznaczony obszar na terenie danego miasta, do którego nie mogą wjeżdżać pojazdy niespełniające wyznaczonych norm emisji spalin. Najlepszym przykładem są Niemcy, które wprowadziły już prawie 60 stref obejmujących ponad 70 miast. Wjeżdżając do centrum takich miast jak Berlin, Hamburg czy Stuttgart trzeba mieć specjalną, zieloną naklejkę. Otrzymują je pojazdy z silnikiem LPG, benzynowym lub hybrydowym Euro 1, natomiast auta z silnikiem diesla muszą już spełniać normę Euro 6. Kolejnym krajem stosującym tego typu restrykcje są Włochy, gdzie do miast takich jak Mediolan, Neapol czy Palermo na Sycylii nie wjadą auta, które nie spełniają norm Euro 3 dla silników benzynowych i Euro 6 dla samochodów na olej napędowy. W Polsce wprowadzono Strefę Czystego Powietrza w Warszawie z zakazem wjazdu dla diesli starszych niż 10 lat.
Jednym ze stosowanych obecnie rozwiązań jest również dofinansowanie do zakupu samochodów elektrycznych w różnych krajach UE. W Polsce dotacja do elektryków wynosi do 18 750zł, a w przypadku posiadania trójki lub większej ilości dzieci może wynieść 27 000zł. Ostateczna wartość dofinansowania zależy przede wszystkim od kategorii pojazdu oraz średniorocznego przebiegu.
Nowe normy emisji spalin
Pierwsze samochody z silnikami spalinowymi wyruszyły na europejskie drogi pod koniec XIX wieku, natomiast pierwsze normy emisji spalin zostały ustalone niemal po 100 latach, a dokładnie w 1993 roku. Dziś mija prawie 30 lat od tego momentu, ale czy mamy co świętować? W prawdzie od tego czasu emisja spalin znacznie się zredukowała, ale problem nie do końca został rozwiązany i wciąż stanowi realne zagrożenie dla środowiska i naszego zdrowia.
Instytucje krajowe i międzynarodowe wprowadzają nowe limity emisji spalin, do których producenci samochodów muszą się dostosować. Poniekąd wyznaczają one również trendy w motoryzacji, co mogliśmy zaobserwować w przypadku hybryd i aut elektrycznych. Od 2017 roku każdy model musi zostać przetestowany w laboratorium i na drodze pod kątem emisji spalin. Nas interesuje ta druga wartość – przejdźmy zatem to szczegółów.
W składzie spalin mamy największy udział dwutlenku węgla i tlenków azotu. Jeszcze w 2020 średnia dla wszystkich modeli danej marki emisja CO2 miała być niższa niż 120 g/km, natomiast już w kolejnym roku została ponownie obniżona do 95 g/km. Tu warto dodać, że to ograniczenie jest najbardziej restrykcyjne na świecie (dla przykładu limit w Stanach wynosił w tym samym czasie 125 g/km, a w Japonii 122 g/km). W przypadku tlenków azotu na przełomie 2020/2021 również wymuszono nowe limity emisji, jednak są one różne dla diesli i silników benzynowych. Dla pierwszych nowa norma wynosi 114,4 mg/km (zmniejszenie z poziomu 168mg/km) a dla benzyny 85,8 mg/km (zmniejszenie z poziomu 126 mg/km).
Producenci, którzy w nowych modelach nie spełniliby norm emisji spalin musieliby zmierzyć się z bardzo wysokimi opłatami nakładanymi przez Komisję Europejską. Głośną sprawą była kwestia niespełnienia norm przez koncern Volkswagena – za przekroczenie limitu o zaledwie pół grama firma musiała zapłacić ponad 100 mln euro.
Nowe normy spalin Euro 7 mają zostać sformułowane i ogłoszone przez UE prawdopodobnie do 20 lipca 2022 roku.
W swoim samochodzie normę emisji spalin Euro można sprawdzić między innymi w dowodzie rejestracyjnym, karcie pojazdu czy dokumencie od producenta. Warto również zweryfikować tą wartość na stacji kontroli podczas badań diagnostycznych.
Polska w niechlubnej czołówce
W Polsce utrzymuje się trend na używane samochody. Od dekad kupujemy auta z drugiej ręki, tańsze i niestety bardziej trujące. Widać to w najnowszych raportach dotyczących emisji spalin na terenie Europy. Organizacja Transport and Environment stwierdziła, że Polska jest „śmietnikiem dla trujących gratów” – zjeżdżają do nas auta w stanie, w którym nie sprzedałyby się w krajach takich jak Niemcy, Holandia czy Czechy. Podobny niechlubny poziom zanieczyszczenia środowiska przez stare modele samochodów odnotowano jedynie w Estonii.
Nie tylko zagraniczne organizacje widzą ten problem. Kontrole przeprowadzone przez NIK wykazały nie tylko samą kwestię zanieczyszczenia, ale także fakt, że organy kontroli ruchu drogowego takie jak policja czy ITD są w niedostatecznym stopniu wyposażone w sprzęt pomiarowy do kontroli emisji spalin. A co ciekawe, nawet jeśli posiadają, to wykorzystują go w bardzo niewielkim stopniu.
Kolejne badanie przeprowadził Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR – z przedstawionych danych wynika, że po naszych drogach jeździ coraz więcej samochodów i w dodatku coraz to starszych. Jeszcze w 2016 roku import samochodów osobowych przekraczał milion, a średni wiek takich aut wynosił 12 lat. Trend niestety utrzymuje się, a pojazdy są coraz starsze.
Według informacji przekazanych przez Eurostat w Polsce blisko 60% samochodów ma więcej niż 10 lat. Wypadamy w tym zestawieniu gorzej niż Czechy, Węgry czy nawet Rumunia. Dla przykładu w Irlandii takich pojazdów jest zaledwie 10%. Za największy problem w Polsce sprzyjający zanieczyszczeniom wywołanym przez wiekowe modele wskazano usuwanie filtrów DPF z diesli.
Czy zaostrzanie regulacji ma sens?
Regulacje systematycznie są zaostrzane, normy obniżane, a nowe samochody stają się przez to mniej emisyjne, lub wręcz bezemisyjne. Jednak mówimy tu wciąż o nowych modelach, które trzeba kupić w salonie i wydać za nie nierzadko horrendalne pieniądze. Prawda jest jednak taka, że nie wszystkich stać na taki zakup, a wzmożony ruch samochodowy, zwłaszcza w dużych miastach, ma ogromny wpływ na jakość powietrza.
Istnieje wiele powodów dla których z samochodów wydostają się większe ilości spalin niż w pierwszych latach użytkowania. Nieszczelne układy, zużycie materiałów, lata użytkowania czy w końcu wycięte filtry DPF – nasza największa zmora.
W autach z silnikiem Diesla stosuje się filtr cząstek stałych, czyli właśnie DPF. Wyłapuje on cząstki sadzy powstałe w trakcie spalania paliwa, dzięki czemu diesle spełniają rygorystyczne normy. Jednak przy niewłaściwym dbaniu o filtr może się on zapchać, a jego regeneracja jest kosztowna. W efekcie coraz częściej dochodzi o wycinania filtrów DPF i zwiększania zanieczyszczenia powietrza.
Nie mamy skutecznych rozwiązań, ani pomysłów jak wyeliminować tego typu problemy. Stare modele, ponad 20-letnie, niespełniające nowszych norm emisji spalin wciąż są w obiegu i na naszych drogach. Obecna sytuacja ekonomiczna na całym świecie nie ułatwia zmian – rosnące koszty serwisu czy części skutecznie odstraszają kierowców, żeby naprawić auto, a tym bardziej, żeby wymienić model na nowszy. Niestety dopłaty obowiązują wyłącznie do nowych samochodów i to wyłącznie elektrycznych. Może gdyby dofinansowania były dostępne również do używanych aut, ale z normami wyższymi niż Euro 4? Czy skusiłoby to nas do zmiany auta?
Zwróćmy uwagę na jedno – odkąd wiadomo jak trujące są papierosy, nie wolno już palić w zamkniętych miejscach publicznych takich jak restauracje, kina czy sklepy. Czy czekają nas również zakazy tego typu dotyczące samochodów? W końcu na szali mamy nie tylko szeroko pojęte środowisko, ale również swoje życie i zdrowie.
Spaliny a choroby
Wzrost zainteresowania zdrowym trybem życia dosięga różnych dziedzin – od żywienia, przez aktywność fizyczną, po powietrze, którym oddychamy. Niestety, ze względu na to, jak wygląda stan techniczny wielu pojazdów w naszym kraju, znaleźliśmy się na niechlubnym pierwszym miejscu w rankingu jakości powietrza w Europie. Co to oznacza?
Światowa Organizacja Zdrowia oraz Europejska Agencja Środowiska oszacowały, że zanieczyszczenie powietrza wywołuje w Polsce średnio ponad 40 tysięcy zgonów rocznie, a w większych miastach to właśnie ruch samochodowy jest największym czynnikiem zatruwającym powietrze. Najbardziej toksycznymi czynnikami są tlenki azotu, węgla, węglowodory i pyły zawieszone PM10 i PM2,5. Pyły z wymienionymi toksynami długo utrzymują się w atmosferze i są łatwo przez nas wchłanialne. Łączą się również z metalami ciężkimi takimi jak ołów czy siarka. PM 2,5 jest dla nas najbardziej szkodliwy, pył jest na tyle drobny, że z łatwością przedostaje się do płuc i krwioobiegu, nierzadko powodując poważne choroby jak chociażby nowotwory.
Przed długie lata to zakłady przemysłowe były uważane za największych „producentów” zanieczyszczenia. Aktualnie zostały zdetronizowane przez samochody. Chorób, których wywołuje powietrze zanieczyszczone spalinami jest wiele, należą do nich między innymi astma, przewlekłe choroby płuc, choroby serca, układu nerwowego, stany zapalne dróg oddechowych czy wspomniane nowotwory. Udowodniono, że spaliny samochodowe mają w sobie znacznie więcej czynników alergizujących niż sądzono do tej pory.
Karać czy pomagać – szukanie złotego środka
Mamy dopłaty do wymiany pieców węglowych, dofinansowania do zakupu aut elektrycznych sięgające nawet 27 tys. zł., mamy Strefy Czystego Powietrza w miastach. A co z trucicielami? Czy uda nam się znaleźć złoty środek, który wyeliminuje z naszej codzienności szkodliwe spaliny samochodowe?
Potrzebujemy naszych samochodów – dojeżdżamy nimi do pracy, na zakupy, zawozimy dzieci do przedszkoli i szkół, wyjeżdżamy nimi na wakacje. Zwiększają komfort życia i stać nas na nie, jednak w dużej mierze właśnie na wieloletnie modele. Jak zatem zmobilizować ludzi do wymiany aut, które powodują największy smog? Jak widać wprowadzone strefy czy dopłaty do aut elektrycznych nie przyniosły do tej pory wymiernych skutków. Sprawa jest oczywista - nie wszystkich stać na zakup nowego auta i to w dodatku w wersji elektrycznej. Ci, którzy decydują się na elektryki są w stanie zapłacić za nie tyle, ile oferują dealerstwa. Natomiast osoby, które korzystają ze starszych modeli robią to świadomie, a głównym czynnikiem w takich przypadkach jest właśnie niska cena. Czy dopłaty do modeli, które spełniają przynajmniej normę Euro 4 byłyby dobrym rozwiązaniem?
Nie ma obecnie idealnego środka, który zadowoliłoby wszystkich – zarówno tych, którzy walczą o czyste powietrze, jak i kierowców wiekowych samochodów. Rosnąca inflacja zdecydowanie znowu wyhamuje rynek nowych aut na kilka lat, przez co będziemy się borykać z jeszcze większym zanieczyszczeniem. Czy możemy coś w tym kierunku uczynić? Czy istnieje złoty środek? I w końcu co wybierzemy i jaką cenę przyjdzie nam za to zapłacić – trujące spaliny, czy nasze zdrowie?