Nowy Nissan Qashqai 2021r.

<h3><a href="https://samochody.pl/samochody-osobowe/nissan/qashqai">Nissan Qashqai</a> trzeciej generacji to pierwszy <a href="https://samochody.pl">samochód</a> marki rodem z kraju kwitnącej wiśni, który został zbudowany na zupełnie nowej platformie. Skutkiem takiego działania było odchudzenie pojazdu o 60 kilogramów mimo większych rozmiarów w porównaniu do poprzednika. Z kolei pojemność bagażnika wzrosła aż o 74 litry, jednak to napęd e-Power okazuje się prawdziwym hitem. Co warto wiedzieć na temat nowego Qashqaia?</h3>Pomocne modernizacjeRozstaw osi nowego Nissana został zwiększony o 20 mm, wysokość jest większa o 25 mm, szerokość o 32 mm, a długość o 35 mm. Wielu ciekawią jednak ostry rysy "twarzy"&nbsp;Qashqaia, które sporej części z nas przypominają model Ariya. Zaimplementowane reflektory LED w pełni automatycznie dopasowują wiązkę światła do warunków, jakie panują na drodze, a także częściowo się wygaszają, kiedy z naprzeciwka nadjeżdża inny pojazd. Innowacja ta sprawia, że światła są w stanie zapewnić kierowcy większy zasięg oraz szerszą widoczność. Przy tym jednak pozostali uczestnicy ruchu drogowego nie są oślepiani, co jest niezwykle ważne.Cyfryzacja wnętrza pojazduNowy&nbsp;Nissan Qashqai to zupełnie odmieniony design oraz pełna cyfryzacja. W samym centrum kokpitu znajdziemy aż 9-calowy ekran połączony z systemem NissanConnect. Rozwiązanie to umożliwia nam zarządzanie multimediami, nawigacją oraz wszelkiego rodzaju ustawieniami samochodu. Oprogramowanie to jest w pełni kompatybilne z Apple CarPlay oraz Android Auto. Warto jednak dodać, że ku uciesze wielu osób fizyczne pokrętła oraz przyciski nie zostały zamienione na ich cyfrowe odpowiedniki. Zamiast analogowych zegarów jednak, za kierownicą znajdziemy wirtualny kokpit wraz z ekranem o imponującej przekątnej 12,3 cala. Możliwość jego konfiguracji jest naprawdę szeroka i odbywa się w intuicyjny sposób. Na tym jednak nie koniec, kierowca do dyspozycji ma również wyświetlacz head-up, którego przekątna równa się 10,8 cala. Na linii wzroku osoby prowadzącej <a href="https://samochody.pl">samochód</a> mogą zostać wyświetlone wszelkiego rodzaju informacje wspomagające prowadzenie, nawigacyjne, czy też drogowe. W aucie zarówno z przodu, jak i z tyłu nie brakuje także portów ładowania USB-C oraz USB-A.Przestronność i lekkośćPropozycja od japońskiego producenta zapewnia nam znacznie więcej miejsca w kabinie. Ucieszy to z pewnością pasażerów siedzących z tyłu, których przestrzeń została zwiększona aż o 28 mm. Warto także wspomnieć o luzach nad głowami z przodu i z tyłu, których jest więcej o 15 mm. Jak już wspominaliśmy, pojemność bagażnika powiększyła się o 74 litry do równych 484. Nie możemy także zapomnieć o tym, że nowy&nbsp;Qashqai jest lżejszy o 60 kilogramów, a przy tym jego sztywność wzrosła o 41 procent. To imponujący wynik, za który naprawdę należy pochwalić japońską markę.Niesamowita jednostka napędowa e-PowerTo&nbsp;turbodoładowany silnik benzynowy 1.3 DiG-T wraz ze wsparciem 12W miękkiej hybrydy, a także elektryczny napęd e-Power zapewni nam moc w czasie poruszania się nowym&nbsp;Qashqaiem. Pierwsze rozwiązanie odpowiada za wspomaganie jednostki spalinowej w czasie ruszania i obejmuje ono zupełnie oddzielny zestaw wykorzystanych&nbsp;akumulatorów litowych, znajdujących się pod podłogą. Na tym jednak nie koniec, układ zwiększa moment obrotowy w trakcie przyspieszania, zapewniając nam dodatkowe 6 Nm przez równe 20 sekund.&nbsp;Znacznie ciekawszym rozwiązaniem jest układ e-Power, który po raz pierwszy zawita na Starym Kontynencie. W jego skład wchodzi silnik benzynowy o mocy 154 KM wraz z falownikiem, alternatorem, bardzo wydajnym akumulatorem oraz oczywiście silnikiem elektrycznym o mocy 188 KM. Na jakiej zasadzie działa ten system? Silnik spalinowy odpowiada tylko i wyłącznie za doładowywanie akumulatora. W związku z tym najważniejszą różnicą w porównaniu do klasycznego pojazdu elektrycznego jest to, że źródłem energii jest zarówno bateria, jak i benzynowiec. Efektem tego są naprawdę świetne osiągi i brak obaw o zasięg.&nbsp;

Polski rynek dealerów samochodowych

<h2>Historia dilerskiego rynku samochodowego w Polsce - co warto wiedzieć?</h2>&nbsp;<h2>Obecnie jedyną rzeczą, jaka może uniemożliwić nam zakup nowego samochodu, jest brak gotówki. Kilka dekad temu jednak wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Własne pojazdy posiadały jedynie nieliczni, a ich dostępność była bardzo ograniczona. Jak wyglądała transformacja rynku samochodowego w naszym kraju? Przekonajmy się!</h2>Królujące FSO i FSM32 lata temu po polskich drogach poruszało się zaledwie 5 milionów samochodów. Na ulicach mogliśmy spotkać się głównie z Fiatami 125p oraz 126p, Syrenkami oraz Warszawami. Zachodnie konstrukcje były prawdziwą rzadkością, do której niewielu Polaków miało dostęp. Lata 90. to czas, kiedy na samym szczycie znajdowało się FSO oraz FSM. Fabryki te obejmowały prawie 3/4 całego rynku. Wraz z biegiem lat ludzie zaczęli jednak zamieniać małe Fiaty na znacznie wygodniejsze, większe i bezpieczniejsze zagraniczne marki, które stawały się coraz bliższe Polakom. Do kraju zaczęły być importowane <a href="https://samochody.pl/samochody-osobowe">samochody</a>, o których nikt nawet nie marzył. Opel, Renault, Ford, czy też&nbsp;Škoda to jedynie góra lodowa marek, które zyskiwały swoją popularność w naszym kraju jeszcze przed rokiem 2000. Dostęp do takich perełek sprawił, że liczba dilerów zaczęła rosnąć w zastraszającym tempie.Kto mógł zostać dilerem?Handlem samochodami zajmował się praktycznie każdy. Polacy do PKD mogli wpisać tak naprawdę cokolwiek, dlatego spora część obecnie znanych dilerów sprzedawało elektronikę, buty, ubrania, czy wiele innych rzeczy. Obecnie salon samochodowy kojarzy nam się z ogromnym i eleganckim budynkiem. Kiedyś mianem tym nazywano lokacje, takie jak podwórka, czy garaże. Jakakolwiek jazda próbna, czy też chęć targowania się po prostu nie miała miejsca. Wszystkie samochody sprzedawane były w kilka chwil za gotówkę. Kolor, silnik, czy też wyposażenie dla nikogo nie miało znaczenia, a ludzie chodzący z torbami wypchanymi pieniędzmi nieraz wracali do domu z pustymi rękoma.&nbsp;Rosnąca liczba samochodówOstatnia dekada poprzedniego milenium to czas, kiedy&nbsp;na polskich drogach przybyło blisko 5 milionów aut. Tylko w roku 1992 sprzedanych zostało niecałe 200 000 samochodów aż 22 różnych marek. Bardzo interesujące jest jednak to, że to do zaledwie pięciu producentów należało 87 rynku. Cztery lata później sprzedaż nowych pojazdów wzrosła do 374 000. Rok później liczba ta wynosiła niemalże pół miliona. Rekordowy okazał się jednak rok 1999, z którego liczba sprzedanych aut nie została pobita aż do dzisiaj. Dilerzy osiągnęli wtedy sprzedaż na poziomie 632 088 sztuk nowych samochodów.Jak dilerzy rozpoczynali swoje działalności?Jeszcze całkiem niedawno standardy, w jakich sprzedawano <a href="https://samochody.pl/samochody-osobowe">samochody</a>, były prawdziwie partyzanckie. Firma Euro-Kas, którą obecnie zna spora część z nas, sprzedawała samochody z garaży i spod wiat. Z kolei siedzibami przedsiębiorstwa Auto Zięba były przybudówki do domów jednorodzinnych. Na tym jednak nie koniec PGD oraz MM Cars działali na parkingach i wszelkiego rodzaju placach. Warto wspomnieć o tym, że niektórzy dilerzy wykorzystywali swoje warsztaty, jako serwisy. Na szczycie byli jednak tak zwani&nbsp;„polmozbytowcy”. Mimo tego, że sprzedaż samych samochodów kwitła, to podaż na części zamienne również była ogromna.&nbsp;Co ludzie robili, aby zakupić wymarzony <a href="https://samochody.pl/samochody-osobowe/">samochód?</a> Wielu Polaków naprawdę pragnęło posiadać swoje własne auta. Dlatego czekanie w ogromnych kolejkach bardzo często po prostu nie było dla nich wystarczające. W związku z tym nikogo nie powinny dziwić historie, mówiące o klientach, którzy w oczekiwaniu na dostawę nowych samochodów, spali przy samych punktach sprzedaży. Obecnie to pojazdy czekają na konsumentów, kiedyś jednak było zupełnie inaczej. Kiedy do salonu docierały nowy samochody, momentalnie znajdowały one swoich właścicieli, a pozostali na kolejną dostawę musieli czekać tygodniami. Czym to skutkowało? Między innymi tym, że klient, zamawiając <a href="https://samochody.pl/samochody-osobowe/">samochód,</a> tak naprawdę nie wiedział, co otrzyma i nikomu to nie przeszkadzało. Nie było mowy o wybrzydzaniu, a zakupy na podstawie samego katalogu były zupełną normalnością.&nbsp;Szczęśliwcy i przegraniWedług informacji, jakie podaje Centrum Badania Opinii społecznej, obecnie aż 75 procent gospodarstw domowych posiada swój własny <a href="https://samochody.pl/samochody-osobowe/">samochód.</a> W roku 1989 wskaźnik ten wynosił mniej niż 30 procent. Jakimi pojazdami poruszali się wtedy Polacy?<ul><li>35 procent rynku - Fiat 126p;</li><li>13 procent rynku - Fiat 125p;</li><li>12 procent rynku - Polonez</li><li>8 procent rynku -&nbsp;Škoda</li><li>4 procent rynku - Ford</li><li>3 procent rynku - Opel, Łada,&nbsp;Volkswagen,&nbsp;Peugeot i pozostałe zagraniczne marki.</li></ul>Prawda jest jednak taka, że prawdziwi liderzy lat 90. już niedługo później znaczyli naprawdę niewiele na rynku samochodowym. Świetnym tego przykładem jest Fiat, który w roku 1999 sprzedał niecałe 200 000 aut a 16 lat później zaledwie 8 tysięcy. Wspomniana Łada z pewnością niewiele nam mówi. Przed rokiem 2000 miała ona jednak naprawdę mocną pozycję na polskim rynku. Wszystko jednak ma swój koniec, dlatego sprzedaż jej pojazdów w roku 2014 wyniosła całe 20. Wielkim zwycięzcą naszej gospodarki jest z pewnością Škoda, która niegdyś sprzedawała kilka tysięcy aut, a obecnie jest prawdziwy liderem. Jej niezagrożoną pozycję na rynku potwierdza kilkunastoprocentowy udział w sprzedaży samochodów na terenie naszego kraju. Niedaleko za nią znajduje się Kia wraz z&nbsp;Volkswagenem. Nie możemy jednak nie wspomnieć o tym, że sprzedaż nowych pojazdów w Polsce, jest naprawdę nieduża. To zaledwie 300 000 egzemplarzy rocznie w kraju, który liczy 38 milionów mieszkańców. Mimo tego, że wskaźnik ten się zmienia, to w dalszym ciągu jest on trzykrotnie mniejszy niż średnia dla krajów, które należą do Unii Europejskiej.Działania dilerów samochodowych - jak się zmieniały? &nbsp;W roku 1992 za sprzedaż nowych samochodów w Polsce odpowiadało równo 882 dilerów. Ówczesnym liderem była oczywiście słynna Fabryka Samochodów Osobowych, której udział w rynku wynosił 38 procent. Firma dysponowała 268 salonami, co stanowiło ponad 30 procent całej sieci w naszym kraju. Co to oznacza? Oczywiście to, że tylko i wyłącznie jeden punkt sprzedażowy odpowiadał za sprzedaż 279 pojazdów w ciągu roku. Porównaniem obrazującym potęgę FSO mogą być udziały&nbsp;Škody w polskim rynku, które w 2014 roku wyniosły 13 procent i przełożyły się na zaledwie 87 działających salonów.&nbsp;Bardzo istotnym momentem w historii polskiej motoryzacji był dzień 31 lipca 2002 roku, kiedy to zostało wydano rozporządzenie&nbsp;1400/2002, czyli GVO. Jego celem było znaczne zwiększenie konsumpcyjności, a za jego wprowadzaniem stała Komisja Europejska. GVO zwiększyło możliwość używania modernistycznych technik dystrybucji, takich jak sprzedaż internetowa, czy też&nbsp;wielomarkowe punkty dilerskie. Był jednak jeden warunek mówiący o koniecznym wydzieleniu osobnej przestrzeni wystawowej dla każdej z marek. Działanie to zapewniło każdemu wiele korzyści. Od tamtego momentu między innymi dublowanie działów księgowości nie było już konieczne. Co więcej, posiadanie więcej niż jednej marki w ofercie sprawia, że ryzyko sprzedażowe jest znacznie mniejsze. W przypadku, gdy sprzedaż konkretnych samochodów się nie wiedzie, pozostałe są w stanie nadrobić straty.&nbsp;Nie możemy również nie wspomnieć o roku 2010, kiedy to Komisja Europejska postanowiła wprowadzić następne rozporządzenie o nazwie "drugie GVO". Spora część dilerów bała się znacznego ograniczenia swobody. Na wszystkim zyskali importerzy, którzy otrzymali znacznie więcej praw. Od tamtego momentu mieli możliwość wprowadzenia zupełnego zakazu wielomarkowości na czas 5 lat, czy też podniesienia wymogu zakupu od danego importera nawet 80 procent pojazdów oferowanych przez konkretnego dilera. Nowe rozporządzenie nie wprowadziło jednak zbyt wielkiego zamieszania i nie narobiła szkód, dlatego do dzisiaj możemy odwiedzać wielomarkowe salony.Obecni liderzy na dilerskim rynku samochodowymAktualnie dilerzy będący na szczycie posiadają od 10 do 17 punktów sprzedażowych. Liderem jest każdemu dobrze znana Grupa Krotoski. Nieco mniejszą ilością, salonów, gdyż jest ich 16 może pochwalić się&nbsp;Grupa PGD-IP. Grupa Bemo to 9 punktów sprzedażowych. Warto wspomnieć o tym, że największe firmy sprzedające nowe samochody na polskim rynku rosną znacznie szybciej niż ich nieco mniejsi konkurenci. Obecny wskaźnik konsolidacji rynku wynosi około 50 procent.&nbsp;Ponad 30 lat zmianNa przestrzeni ostatnich trzech dekad wiele rzeczy uległo zmianie. Ilość nowo powstałych fabryk jest ogromna, a produkcja samochodów i części zamiennych poważnie się rozwinęła. Te 30 lat sprawiło, że obecnie śmiało możemy nazywać się europejskimi liderami. Infrastruktura dilerska, jaka powstała w ciągu tego czasu sprawiła, że do Polski dotarło wiele azjatyckich, czy też zachodnich marek. W 1999 roku średnia cena nowego auta równała się 35 000 tysiącom złotych. Teraz kwota ta przekracza 80 tysięcy. Lata 90. charakteryzowały się sprzedażą tanich, niedużych oraz słabo wyposażonych samochodów. Aktualnie nikogo już nie zadowalają takie pojazdy. Wszyscy oczekujemy od auta czegoś więcej, dlatego sięgamy po wysokiej klasy samochody.&nbsp;

Polski rynek samochodów używanych.

<h2>Samochody używane, czego oczekują Polacy?</h2>&nbsp;<h2><a href="https://samochody.pl/samochody-osobowe">Auta używane</a> cieszą się niesłabnącą popularnością i nic nie wskazuje, by ten trend miał ulec zmianie. Nawet szumne zapowiedzi rządu nie są w stanie zniechęcić Polaków do zakupów pojazdów z drugiej ręki, tym bardziej że pod pozorem ograniczenia napływu zużytych maszyn sięga się jak zwykle do kieszeni potencjalnych nabywców. Innych pomysłów brak. Pośród wszystkich aut sprzedanych w salonach w ubiegłym roku, jedynie 30% trafiło do prywatnych użytkowników i jest to jak najbardziej uzasadnione ekonomicznie. Samochód w firmie daje możliwość konkretnych odliczeń podatkowych, podczas gdy prywatny, po odprowadzeniu ogromnego podatku VAT nikogo już nie interesuje. Poza właścicielem oczywiście. Znając preferencje rodaków, warto przyjrzeć się bliżej, czym kierują się Polacy przy wyborze pojazdu pochodzącego z rynku wtórnego.</h2>&nbsp;<h2>Giełda samochodowa, koniec epoki?</h2>Na podstawie analizy danych z trzech ubiegłych lat, można z dużą dozą pewności założyć, że liczba pojazdów używanych zarejestrowanych w Polsce zbliży się w tym roku do dwóch milionów. Dotyczy to zarówno samochodów sprowadzanych i rejestrowanych w kraju po raz pierwszy, jak i pochodzących z naszego, rodzimego rynku wtórnego.To, co zauważalne, to fakt, że Polacy obecnie znacznie więcej czasu poświęcają, na znalezienie odpowiedniego auta, co wiąże się z pewnym ograniczeniem zaufania do samochodów sprzedawanych na szybko, pod tzw. chmurką. Potencjalni klienci kładą duży nacisk na możliwość dokładnego sprawdzenia zarówno stanu technicznego, jak i historii auta, co w przypadku tradycyjnej giełdy samochodowej jest dość trudne, o ile w ogóle możliwe. Nabywcy skarżą się na pośpiech sprzedających, brak odpowiednich warunków do przeprowadzenia diagnostyki oraz niemożność natychmiastowej weryfikacji dokumentacji auta.Coraz częściej giełdy traktowane są jako źródło informacji w kwestii przekroju cen, trendów sprzedażowych, lub jako zwykła ekspozycja wystawowa. Na ten stan rzeczy mają niestety coraz większy wpływ powtarzające się w mediach informacje, na temat licznych nadużyć popełnianych przez nieuczciwych dostawców. Nie jest w stanie tego zmienić nawet inicjatywa rządowa, znacznie zaostrzająca przepisy dotyczące kar za nielegalne i nieuczciwe modyfikacje sprzedawanych pojazdów.Trzeba przyznać, że na ten brak zaufania ciężko pracowali oszuści, często przy milczącej aprobacie pozostałych sprzedawców. W tej sytuacji trudno jest oczekiwać wzrostu zaufania klientów, wręcz przeciwnie. Ich sympatie przenoszą się w stronę coraz liczniejszych komisów, oczywiście nie bez konkretnych powodów.&nbsp;<h2>Autokomis, stacjonarna wygoda</h2>Przede wszystkim liczy się instytucja. Fakt, że właściciel komisu samochodowego jest kimś konkretnym, posiadającym stałe miejsce funkcjonowania przedsiębiorstwa już w znacznym stopniu działa na jego korzyść. Nie od dzisiaj wiadomo, że rodacy wolą mieć do czynienia z konkretnym podmiotem gospodarczym, aniżeli anonimową postacią, która po odbiorze gotówki prawdopodobnie rozpłynie się w gospodarczej rzeczywistości.Jak wskazują badania, ponad 70% Polaków poszukuje pojazdów godnych zaufania. Wiąże się to z osobą sprzedawcy, w którego roli 40% najchętniej widziałoby kogoś ze znajomych. Aż 31% ankietowanych wyklucza możliwość nabycia czterech kółek, poza punktami instytucjonalnie oferującymi sprzedaż aut używanych. Ponad 80% przyszłych użytkowników przywiązuje ogromną wagę do udokumentowanego stanu technicznego <a href="https://samochody.pl/samochody-osobowe/uzywane">auta używanego</a> z jednoczesnym potwierdzonym formalnie przebiegiem.Zalety tego rodzaju transakcji:<ul><li>Umowa z konkretnym podmiotem gospodarczym;</li><li>Wiarygodna gwarancja;</li><li>Możliwość zwrotu;</li><li>Poczucie ochrony prawnej;</li><li>Minimum formalności;</li><li>Ułatwienia przy rejestracji auta;</li><li>Pewność odnośnie do pochodzenia używanego samochodu.</li></ul>Gwarancja oraz możliwość zwrotu traktowane są swoisty dowód potwierdzający wysoką sprawność techniczną, co wzbudza zrozumiałe zaufanie do firmy. A to przekłada się na sprzedaż – używane samochody osobowe to wciąż ogromna część rynku motoryzacyjnego.&nbsp;&nbsp;<h2>Salony dealerskie, wyższy poziom</h2>Salony dealerskie, oprócz swojej głównej działalności coraz częściej poszerzają ofertę o auta używane. Atrakcyjność tego rozwiązania wynika głównie z faktu, iż pracownicy działają najczęściej w imieniu uznanego na rynku motoryzacyjnym dealera, zatem poziom i wiarygodność podejmowanych czynności są na najwyższym poziomie.Z jednej strony klienci, mogą wygodnie zbyć stare auto używane, pozostawiając je w salonie jako część rozliczenia za nowy pojazd z drugiej, firma powiększa stan posiadania, poszerzając w ten sposób zakres swojej działalności. Jest oczywiste, że nabyte tą drogą używane samochody poddane zostaną starannym zabiegom technicznym i diagnostycznym, zanim trafią do zbytu. Nader często salon wystawia certyfikat potwierdzający, że pojazd został szczegółowo zweryfikowany. Jakkolwiek tego typu dokument, nie niesie ze sobą żadnych skutków prawnych, jednak w znacznym stopniu podwyższa komfort klienta, budzą jego zaufanie. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że tylko 8% uczestników ankiety zrealizowanej przez Kantar TNS na zlecenie Polskiego Związku Wynajmu i Leasingu Pojazdów stanowczo stwierdziło, że kolejny zakup auta będzie dotyczył wyłącznie pojazdu fabrycznie nowego.Na powodzenie tej formy sprzedaży wpływa także dostępna na miejscu obsługa finansowa, wykluczająca samodzielny trud starania się o kredytowanie zakupu. Salony dealerskie mają zawarte odpowiednie umowy współpracy z oddziałami banków, dzięki czemu delegowany pracownik jest w stanie sporządzić i wysłać niezbędne dokumenty w ciągu kilkunastu minut.&nbsp;<h2>Luksus za rozsądną cenę</h2>Atrakcyjność oferty przedsiębiorstw wynajmujących pojazdy oraz leasingowych jest tym wyższa, im nowocześniejsza jest flota posiadanych aut. Z tego powodu firmy stale starają się o aktualizację sprzętu. Problemem w zaistniałej sytuacji staje się wyposażenie wracające do firmy po zakończeniu umowy wynajmu bądź leasingu. Jako że spectrum działania tego rodzaju przedsięwzięć opiera się na udostępnianiu pojazdów, a nie ich dystrybucji, usługodawcy chętnie korzystają z pomocy salonów dealerskich w zbyciu starszych aut, przy czym to określenie dotyczy samochodów, które liczą sobie już od trzech lat wzwyż. Nie dziwi zatem, że są atrakcyjnym nabytkiem dla osób ceniących sobie komfort. Nie bez znaczenia jest fakt, że auta przed wystawieniem przechodzą szczegółową diagnostykę obejmującą ponad sto punktów, by następnie zostać poddanym gruntownej renowacji wraz z zabiegami zabezpieczającymi przed czynnikami zewnętrznymi.&nbsp;Podobnie rzecz się ma z autami demonstracyjnymi, których wiek najczęściej nie przekracza jednego roku. Są to <a href="https://samochody.pl/samochody-osobowe">samochody używane</a> głównie do jazd testowych, na podstawie których przyszli klienci poznawali zalety konkretnej marki. Najczęściej stał on przed salonem i był eksploatowany co kilka dni. Z tego powodu widok rocznego auta na rynku wtórnym z przebiegiem zaledwie kilkuset kilometrów nie należy do rzadkości.Auta demonstracyjne, zalety:<ul><li>Pewna historia używanego auta;</li><li>Atrakcyjne warunki zakupu;</li><li>Bogate wyposażenie;</li><li>Gwarancja.</li></ul>W trakcie eksploatacji pojazdy demonstracyjne znajdują się pod stałą opieką techniczną, dzięki czemu w momencie zakończenia służby są w pełni sprawne oraz zadbane.&nbsp;<h2>Wpływ pandemii na preferencje zakupowe</h2>COVID-19 odbił swoje piętno na całej światowej gospodarce. Trudno oczekiwać, że ominie szeroko rozumiany przemysł motoryzacyjny. Spadek zainteresowania nowymi autami wymusza ograniczenia produkcji a w następstwie zamknięcie poszczególnych fabryk. Rynek wtórny także odczuł spadek sprzedaży o 5% w ubiegłym roku, jednak paradoksalnie istnieje realna szansa odbudowania wysokiego poziomu sprzedaży, a nawet zwiększenia obrotów. Przestoje w produkcji przyniosą efekt w postaci zmniejszenia podaży. Mniejsza ilość nowych pojazdów na rynku, niejako wymusi zainteresowanie <a href="https://samochody.pl/samochody-osobowe">samochodami używanymi</a>. Ponadto, w obawie przed utratą źródeł utrzymania, klienci wykazują się znaczną wstrzemięźliwością, planując wydatki. Zakup nowego samochodu nie znajduje się obecnie na podium listy priorytetów, a klienci są skłonni zainwestować mniejsze kwoty w pojazd z drugiej ręki.&nbsp;Kolejnym zmartwieniem producentów nowych pojazdów, będą rosnące ceny. Konieczność zrekompensowania strat, a także mniejsza podaż w sposób naturalny może przenieść się na podniesienie wartości asortymentu salonów dealerskich, co może spowodować znaczne zmniejszenie zainteresowania produktami motoryzacyjnymi w tym segmencie na korzyść rynku wtórnego. Tym bardziej że po okresie zastoju, należy spodziewać się wzrostu importu samochodów używanych.Ta prognoza wynika z oceny ciekawej oferty dopłat do pojazdów elektrycznych i hybrydowych oferowanych przez rządy zachodnie. W tej sytuacji wielu kierowców z Unii Europejskiej decyduje się na zmianę dotychczasowego auta, które trafia na rynki wschodnie, w tym także do Polski. Owszem, podobny projekt został przedstawiony także przez nasz rząd. Rzecz w tym, że ma on raczej charakter kosmetyczny, odbierający argumenty przeciwników politycznych, chętnie oskarżających władzę o brak stosownych działań.Najprościej mówiąc rynek samochodów używanych w Polsce generalnie ma się dobrze, a wszystkie wskaźniki ekonomiczne pozwalają patrzeć w przyszłość z dużą dozą optymizmu. Jest także nadzieja, że stale rosnąca świadomość klientów, wyeliminuje z rynku nieuczciwych importerów, a w każdym razie znacznie ograniczy ich aktywność. Zobacz także: <a href="https://samochody.pl/blog/kategoria/nowe-samochody-auta/wpis/polski-rynek-dealerow-nowych-samochodowych">Polski rynek dealerów nowych samochodowych</a> &nbsp; &nbsp;

e-Ducato

Nowy Fiat e-Ducato 2021r., ceny

<h3>Nie ma co się oszukiwać, pojazdy elektryczne to przyszłość motoryzacji i naprawdę niełatwo się z tym nie zgodzić. Właśnie dlatego z roku na rok po drogach porusza się coraz więcej tego typu samochodów. Wielu z nas auta elektryczne kojarzą się z pojazdami osobowymi. Marka Fiat postanowiła jednak udowodnić, że samochody dostawcze także mogą być napędzane w nieemisyjny sposób. Właśnie dlatego już niedługo światło dzienne ujrzy Fiat e-Ducato. Co warto wiedzieć na jego temat?</h3>Dlaczego dostawcze samochody elektryczne to przyszłość?Wszyscy doskonale wiemy, że każdy pojazd dostawczy musi na siebie zarabiać. Samochód elektryczny to niezwykle wydajny sprzęt, którym poruszanie się, jest naprawdę ekonomiczne. Samo zdjęcie nogi z pedału gazu sprawia, że swoją pracę rozpoczyna układ rekuperacyjny. Jak to działa? System ten przechwytuje energię kinetyczną, która staje się dostępna w czasie zwalniania. W późniejszych korkach przetwarza ją w napięcie stałego prądu, które zasila zespół akumulatorów. Wszystko to sprawia, że nasz zasięg po prostu się wydłuża. Na tym jednak nie koniec, rzadsze wykorzystywanie pedału hamulca bardzo pozytywnie wpływa na sam układ, a także zmniejsza zużycie klocków hamulcowych. W związku z tym koszty eksploatacyjne elektrycznego samochodu dostawczego będą znacznie niższe niż klasycznego pojazdu. Warto także wspomnieć o samym układzie napędowym, który nie jest podatny na wszelkiego rodzaju uszkodzenia, a wiele czynności obsługowych jest po prostu zbędnych.&nbsp;Jak powstał Fiat e-Ducato?Elektryczny Fiat Ducato został rzetelnie opracowany oraz skonstruowany na podstawie długotrwałej analizy wymagań klientów. Cały proces trwał ponad rok, a za sprawą zgromadzonych danych Włosi byli w stanie potwierdzić, że już więcej niż 25 procent rynku cechuje się "postawą BEV", jeśli chodzi o użytkowanie samochodów. W związku z tym już naprawdę sporo osób jest gotowych na zupełną zmianę swojego podejścia do mobilności. Profesjonaliści, którzy pracują w danych dziedzinach biznesowych, są już przygotowani na to, aby zacząć wykorzystywać zupełnie nową technologię. Rozwój handlu internetowego sprawił, że także usługi kurierskie, pocztowe, a nawet dostawy zakupów spożywczych uległy znaczącej modyfikacji. Stale rosnące ograniczenia ruchu dla samochodów z klasycznymi silnikami sprawiają, że konieczny dostęp do centrów miast powoli staje się niemożliwy. Właśnie dlatego włoska marka Fiat postanowiła zawalczyć z tą sytuacją, co doprowadziło do tego, że już niebawem światło dzienne ujrzy Fiat e-Ducato. Czym charakteryzuje się ten pojazd?Zasilanie elektrycznego Fiata - jak to wygląda?W przypadku, gdy zdecydujemy się na zakup elektrycznego Fiata, będziemy mogli wybierać pośród dwóch wersji baterii. Mniejsza z dostępnych składająca się z trzech modułów zapewni nam zasięg wynoszący 220 kilometrów. Jest to zatem propozycja dla firm, których kierowcy nie pokonują zbyt długich tras. Jeśli jednak postawimy na większą ilość ogniw, których jest aż pięć, zasięg wzrośnie do imponujących 360 kilometrów. Biorąc pod uwagę ciężar samochodu dostawczego, musimy przyznać, że wynik ten jest naprawdę solidny. Nie możemy nie wspomnieć o bardzo istotnym trybie regeneracji, jaki został zaimplementowany w Fiacie e-Ducato. System ten dotyczy akumulatorów równoległych i sprawia, że <a href="https://samochody.pl">samochód</a> jest w stanie kontynuować jazdę nawet wtedy, gdy jeden z modułów doświadczy awarii. To niezwykle istotne w szczególności, kiedy mamy do czynienia z koniecznością dojechania na miejsca tak szybko, jak to możliwe. Jak wygląda ładowanie nowego fiata? Możliwości jest aż cztery, dlatego nikt nie powinien narzekać na brak wyboru. Za wszystko odpowiada wtyczka inteligentnego ładowania współpracującego zarówno z zasilaniem DC, jak i AC.Czym charakteryzuje się Fiat e-Ducato?Elektryczny Fiat to naprawdę zaawansowany technologicznie <a href="https://samochody.pl/samochody-osobowe/">samochód,</a> który może zawstydzić wiele osobówek. Jak rozwiązania w nim znajdziemy?<ul><li>Tryby pracy. Kierowca ma możliwość wybrania konkretnego trybu jazdy, który będzie mu w danej chwili odpowiadał. Tryb normalny to idealna równowaga pomiędzy oszczędnością i wydajnością. W przypadku, gdy chcemy nieco wydłużyć zasięg, powinniśmy postawić na tryb ECO. Z kolei tryb Power to rozwiązanie przeznaczone do naprawdę wymagających zadań;</li><li>Jednostka kontrolna. Zapewnia nam ona wiele komfortu za sprawą licznych funkcji, do których zaliczamy między innymi klimatyzację wstępną pojazdu lub też planowanie codziennego ładowania;</li><li>E-Coasting. To nic innego jak energooszczędny tryb jazdy, który rozpoczyna swoje działanie w momencie, gdy <a href="https://samochody.pl">samochód</a> zwalnia. Skutkuje to tym, że silnik elektryczny nie wykorzystuje prądu dostępnego w akumulatorze, a także zapewnia mu ujemny moment obrotowy celem zwiększenia zasięgu;</li><li>Tryb "żółwia". W przypadku, gdy poziom naładowania będzie bliski zeru procent, e-Ducato ostrzeże kierowcę, a także samodzielnie przełączy <a href="https://samochody.pl">samochód</a> w oszczędny tryb jazdy;</li></ul>Dlaczego warto zakupić nowego Fiata e-Ducato?Prawda jest taka, że dostawcze samochody elektryczne to istna innowacja na rynku motoryzacyjnym. Dzięki nim możliwe jest zaoszczędzenie setek tysięcy na transporcie, a także zadbanie o środowisku, które za sprawą spalinowych pojazdów zostało poważnie zaniedbane. Fiat e-Ducato to świetny <a href="https://samochody.pl/samochody-osobowe/">samochód,</a> który idealnie sprawdzi się we wszelkiego rodzaju firmach. Nie możemy nie wspomnieć o tym, że tego typu pojazd zapewnia nam możliwość wykorzystywania wielu ulg finansowych, które zarezerwowane są tylko i wyłącznie dla aut elektrycznych. Nie bez znaczenia są również strefy zamknięte dla samochodów spalinowych. Jest ich coraz więcej, a pojazdy elektryczne są w takich miejscach po prostu mile widziane. Ile będzie kosztowało elektryczne Ducato? Oficjalne ceny w Polsce nie zostały jeszcze podane, za granicą jednak pojazd ten kosztuje od 50 000 do 70 000 euro.&nbsp;&nbsp;<a href="https://samochody.pl/dostawcze?order_by=najdrozsze&amp;marka=fiat&amp;model=ducato">Sprawdź dostępne Fiat Ducato na samochody.pl</a>

vw t7

Nowy Volkswagen T7 2021r., ceny

<h3>Nie ma co się oszukiwać, użytkowy <a href="https://samochody.pl/samochody-osobowe/volkswagen">Volkswagen</a> to istna legenda. <a href="https://samochody.pl/dostawcze">Samochody dostawcze</a> Transporter, mikrobusy Multivan, a także kampery California to elementy, które składają się na sześć generacji tego pojazdu. Najnowsza wersja dostępna jest nieco ponad rok, jednak nazwa 6.1 jest nieco zagadkowa. Jak się okazuje, nie została ona nadana przypadkowa, gdyż <a href="https://samochody.pl">samochód</a> ten to tylko i wyłącznie modernizacją poprzedniego modelu. Niedługo jednak naszym oczom ujrzy się zupełnie nowy Volkswagen T7. Jak zmiany będzie za sobą niósł?</h3><h2>Nowy&nbsp;Volkswagen T7 - czego możemy się spodziewać?</h2>Zupełnie odświeżana modelu dostawczego z Wolfsburga ma nieść za sobą wiele zmian. Portale, takie jak Motor1 i CarPix udostępniły już zdjęcia nowego samochodu, dlatego do jego premiery nie zostały zbyt wiele czasu. Najprawdopodobniej wydarzenie to odbędzie się pod koniec zimy, są to jednak tylko i wyłącznie spekulacje, gdyż oficjalne dane nie zostały jeszcze podane. Oczywiste jest to, że za sprawą sytuacji pandemicznej na świecie słynne targi motoryzacyjne w Genewie się nie odbędą, dlatego wszyscy producenci samochodów, w tym&nbsp;Volkswagen, samodzielnie starają się przygotowywać prezentacją swoich samochodów.&nbsp;Warto wspomnieć o tym, że nowy&nbsp;Volkswagen T7 zostanie zbudowany na podstawie modularnej platformy MQB. Element ten znajdziemy również w osobowych modelach niemieckiego koncernu, w których jednostka napędowa jest umieszczona poprzecznie. W związku z tym nie powinien nas dziwić fakt, że nowy T7 będzie technicznym kuzynem słynnego Golfa. Co nam to mówi? Potwierdza to tylko i wyłącznie to, że możliwości zmiany wymiarów samochodu w przypadku użycia uniwersalnej platformy MQB, są po prostu ogromne. Wiadomość ta powinna ucieszyć przede wszystkim osoby, które zamierzają zaopatrzyć się w wersję Multivan, gdyż tym razem będzie ona niezwykle cywilizowana.&nbsp;<h2>Czy to koniec produkcji Transportera T6.1?</h2>Prawda jest taka, że nikt nie posiada jeszcze informacji, jak dobrze trudy swojej użytkowej pracy zniesie nowy Transporter charakteryzujący się odmienioną bazą. Dowiemy się tego dopiero za kilka lat, jednak&nbsp;Volkswagen świetnie zdaje sobie z tego sprawę, dlatego po premierze T7 najprawdopodobniej w dalszym ciągu będziemy mogli zakupić jego poprzednika -&nbsp;Volkswagena T6.1. Wszyscy jednak doskonale wiemy, że ewentualny sukces nowego modelu najpewniej wyprze starego Transportera z rynku. W związku z tym, jeśli zamierzamy się w niego zaopatrzyć, powinniśmy postarać się w miarę szybko podjąć ostateczną decyzję.&nbsp;<h2>Jakie silniki zostaną zaimplementowane w nowym Transporterze?</h2>Volkswagen zapewni nam możliwość niemałego wyboru, jeśli chodzi o ofertę silnikową. Będziemy mogli wybierać pośród benzynowych oraz wysokoprężnych jednostek napędowych. Na tym jednak nie koniec, dostępne będą również napędy hybrydowe, także z rozwiązaniem typu plug-in, które umożliwia nam ładowanie akumulatorów za pomocą zewnętrznego źródła prądu. Mimo tego, że wersja z napędem na cztery koła również została zapowiedziana, to nie mamy pewności, czy&nbsp;Volkswagen T7 4Motion&nbsp;pojawi się już w dniu premiery. Nie możemy jednak nie wspomnieć o tym, że wersja w pełni elektryczna w dalszym ciągu stoi pod znakiem zapytania. Mimo tego, że platforma MQB nie została wyprodukowana z myślą o takim napędzie, to jej implementacja jest jak najbardziej możliwa. Świetnym tego przykładem może być&nbsp;Volkswagen e-Golf siódmej generacji, który dopiero całkiem niedawno doczekał się swojego następcy w postaci modelu ID.3.&nbsp;<h2>Elektryczny Multivan T7 - czy jest to możliwe?</h2>Transporter 6.1 na niektórych rynkach jest aktualnie dostępny w elektrycznej odmianie, która tworzona była z pomocą firmy tuningowej ABT. Oczywiste jest to, że znacznie lepszym działaniem byłoby samodzielne opracowanie tego typu wersji przez producenta. Wszyscy doskonale wiemy, że rynek mobilności elektrycznej bardzo szybko się rozwija, dlatego szansa na duży rozwój w przyszłości jest naprawdę niemała.&nbsp;Volkswagen to ogromny koncern, który po prostu nie może sobie pozwolić na jej zmarnowanie. W związku z tym prawdopodobieństwo pojawienia się elektrycznego Multivana jest bardzo duże, choć oficjalne informacje na ten temat jeszcze tego nie potwierdzają.&nbsp;<h2>Co znajdziemy w nowym Multivanie?</h2>Z racji tego, że nowy Multivan zbudowany jest na zupełnie oddzielnej platformie MQB, możemy liczyć na wiele zalet. Mowa oczywiście o znacznie lepszej pozycji za kierownicą w porównaniu do poprzednika, a także licznych nowinkach technologicznych. Systemów, które ułatwiają nam życie w nowym T7 na pewno nie zabraknie, a spora część z nich została zapożyczona od popularnego Golfa. O czym mowa? Oczywiście o rozwiązaniach dbających o nasze bezpieczeństwo, a także tych, które znacznie usprawniają codzienną jazdę. Na tym jednak nie koniec, na wyróżnienie z pewnością zasługują dotykowe panele na tablicy przyrządów. Ich implementacja sprawiła, że wszelkiego rodzaju klasyczne pokrętła, czy przyciski są po prostu zbędne. Całość prezentuje się bardzo modernistycznie, dlatego sporej części z nas po prostu wpadnie w oko.<h2>Czy warto zakupić nowego&nbsp;Volkswagena T7?</h2>Nie ma co się oszukiwać, nadchodząca premiera od niemieckiego producenta może solidnie namieszać na rynku motoryzacyjnym.&nbsp;Volkswagen T7 z pewnością będzie świetną propozycją, a jego wygląd nijak się ma do dostawczaków, jakie znamy z dróg. Oznacza to, że wersja Multivan także prezentuje się lepiej niż kiedykolwiek. Jeśli dodamy do tego nowoczesne wnętrze, zauważymy, że pojazd ten to prawdziwie modernistyczny <a href="https://samochody.pl">samochód</a> dostawczy, których na rynku w dalszym ciągu nie ma zbyt wielu. Istną rewolucją może jednak okazać się elektryczna wersja tego auta, która nie została jeszcze potwierdzona. Jedno jest jednak pewne, jeśli się pojawi, wokół&nbsp;Volkswagena zrobi się niemały szum. Ceny tego modelu poznamy bliżej premiery.<a href="https://samochody.pl/dostawcze?marka=volkswagen&amp;model=transporter&amp;order_by=najdrozsze">Sprawdź oferty Volkswagen Transporter na samochody.pl&nbsp;</a>&nbsp;

Wpisy na blogu motoryzacyjnym - Marzec 2021 r.